czwartek, 29 września 2011

O wszystkim i o nieczym, czyli co w wielkim świecie słychać

Weny na pisanie nie mam ostatnio wcale, ale jakimś cudem się przełamałem i postanowiłem postukać po mojej zacnej, gejmingowej klawiaturce parę rzeczy, przez które od komputera i eMPeTrójki oderwać się nie mogłem. 

Zaczniemy od muzyki. JAY-Z i  Kanye West puścili niedawno w świat prześwietny longplay, o którym to poczytacie post niżej. Dodam od siebie tylko, że to co zrobił tu Ye jest dla mnie mistrzostwem bitmejkingu. Ten pieprzony egocentryk potrafi robić takie produkcje, że moje uszy tego już nie ogarniają. Na Watch The Throne wychodzi mu wszystko. Od dubstepu po soczysty hip-hop. Takich płyt chcę więcej. A HOVA to wiadomo - zawsze z dużych liter.

Premier zza granicy było ostatnio dosyć sporo: Evidence (sprawdzić trzeba na pewno), Carter IV Lil Wayne'a (ani nie ściągnę, ani na youtube nie posłucham bo fanem nie jestem), The Game (też jakoś podjarki nie czuję), NNeka (to na bank sobie do listy wrzucę) i wiele innych, których nie znam bądź teraz zapomniałem.

A w naszym pięknym kraju też coś się dzieje, jak to mówi kultowy MC Nejtanek. Z najważniejszych wydawnictw wymienić trzeba nową płytę Łony i Webbera pt. Cztery i pół (tak im wyszło z kalkulacji 3LP + 1EP + 1LP chyba). Jestem w fazie odsłuchów wstępnych, z których to wnioskuję, że możemy mieć do czynienia z  kandydatem do płyty roku. Sporo tu elektroniki, mniej sampli, no i oczywiście świetne teksy Łonsona tworzą spójną, choć nie lekkawą całość. Płyta do nabycia w dobrych sklepach muzycznych, raczej dla ludzi inteligentnych. Dla fanów duetu to pozycja obowiązkowa rzecz jasna.

A teraz o grach komputerowych będzie, bo tym też się interesuję. Deus Ex: Human Revolution to w końcu to na co długo czekałem: skradanko-strzelanka z elementami RPG, tak w skrócie można ją opisać. Mamy tu całkiem fajną fabułę połączoną ze świetnym gejmplejem, który nie oferuje tylko przechodzenia poziomu z miejsca A do B w jeden oczywisty sposób, tylko idzie o krok dalej. Daje graczowi ogromne pole manewru. Możemy powystrzelać przeciwników (co generalnie łatwe nie jest, szczególnie kiedy do akcji wkraczają roboty i działka), możemy się poskradać, tak żeby nikt nas nie usłyszał bądź połączyć jedno i drugie plus szereg innych rozwiązań jak np. hakowanie wieżyczek, robotów, działek itp. 
Naszego bohatera, który jest człowiekiem uzbrojonym w przeróżne robocie rzeczy, możemy rozwijać jak tylko chcemy. Opcji jest masa: system IKAR daje nam możliwość swobodnego spadania z dowolnej wysokości, maskowanie czyni nas niewidocznymi dla przeciwników, a broń o nazwie TAJFUN rozwali nie jednego przeciwnika stojącego obok. 
Na takie gry czekam. I oby ich było więcej bo dość już mam grania w pieprzone klony Call of duty naciskające przede wszystkim na akcję. Niech zabawa na komputerze czy konsoli pozwoli czasem szaremu człowiekowi pogimnastykować szare komórki!

Z ważnych wydarzeń w świecie gier video nie można zapomnieć o premierze FIFY 2012 i PESa 2012. W demo ani jednej ani drugiej nie grałem, więc nie powiem Wam za bardzo co o nich myśleć. Widziałem gameplay gry twórców z EA Sports i wydaje mi się, że będzie hit. Pierwsze recenzje już można poczytać w internecie. Serwis Gry-Online wystawił 9/10 przyczepiając się głównie do Włodka Szaranowicza i Darka Szpakowskiego. Wg mnie bardziej konkretnie do sprawy podeszło CD-Action dając nowej FIFIE 8.5/10. Jako minusy uznali słaby silnik fizyczny oraz obronę taktyczną, no i polski komentarz. Do plusów zaliczyli fakt, że FIFA 2012 jest w końcu taka sama na wszystkie platformy (mnie to cieszy bardzo), większy realizm, precyzyjniejszy drybling, a także nowe tryby sieciowe. 
Szkoda, że aktualnie nie mam pada do kompa, ale pewnie w najnowszą odsłonę FIFY i tak zagram u Klepy na konsoli. Źle nie jest.

W zeszłym tygodniu odbyła się chyba najbardziej przehajpowana premiera w historii ludzkości. Mowa tu o beta wersji Diablo III. Nie ukrywam, że też ładnie się powkręcałem. Próbowałem nawet jakoś lewo obejść zabezpieczenia Blizzarda, ale nic z tego. Testerem nie zostałem. Jednak jak donoszą Gry-Online dużo nie straciłem, ponieważ cała rozgrywka trwa maksymalnie półtorej godziny. Pooglądałem filmiki ukazujące rozgrywkę i powiem tyle, że nowe Diablo prezentuje się co najmniej super. Wprowadzono małe uproszczenia, co hardkorowcom może przeszkadzać, dla mnie jednak są bardzo trafne (np. nie trzeba będzie się już teleportować do miasta aby sprzedać pozbierane przedmioty tylko będzie to można zrobić z menu ekwipunku za pomocą jakiejś tam magicznej runy). 
Diablo III  oficjalnie ukaże się na początku 2012 roku. Czekam z niecierpliwością.

I to było na tyle. W przygotowaniu mam tekst o...a nie zdradzę tego. Licze, że dam radę go napisać podczas weekendu, więc bądźcie czujni.

Elo.                                                                                  B The Player

niedziela, 25 września 2011

"Watch the throne" - czyli dlaczego Jay-Z trzęsie grą.



"Watch the throne"

*Zastanawiam się skąd shawn carter czerpie motywację by układać linijki jak w "otis" skoro przeszedł grę 2 razy i do tyłu,i do przodu,i w górę ,i w dół także.  Sypia z Beyonce, na fortunie z RocNation, coś już się tam ociera o Forbes. Co sprawia, że ja, tak zawsze świeży kot, mam ochotę słuchać tego ponad czterdziestoletniego dziadka, już teraz największą postać w rapach, pytam ? Ciężko znaleźć jedną, wyczerpującą odpowiedź, a więc nie podam żadnej. Mogę jedynie uchylić rąbka tajemnicy, mamy tu do czynienia ze sztuczkami magicznymi, irokezami na głowie, z chrystusem, królem polski i z polską - winkelriedem narodów oraz z kodem leonarda da vinci, masonerią, żydo-komuną ("Tears on the mausoleum floor,blood stains the Colosseum doors/ Lies on the lips of priests, Thanksgiving disguised as a feast"  aa?  tak hova zaczyna płytę). Jasne ,że pierdolę bzdury,  chodzi po prostu o tony stylu dzierżone przez Jay`a- aksjomat. Bo jeżeli Ty byś nawinął lub inny śpiewak jak Jay we wspomnianym "otis" to zrównałbym Cię z jądrem ziemii, na tym polega cała sztuka. Albo takie rzeczy np. "...Uh, Picasso was alive he woulda made her /That's right nigga Mona Lisa can't fade her /I mean Marilyn Monroe, she's quite nice /But why all the pretty icons always all white?". Albo wejście w "Gotta have it" - sprawdź to, czy osobiste "New day".

Przejdźmy teraz do Ye. Ten hochsztapler sprytnie wykorzystał potężną falę swojej "pokręconej fantazji", na której unosi się nad głowami mainstreamowych produktów. Racja, "Watch the Throne" to nie monumentalizm kompozycji "MBDTF",brak tu takich budowli jak "Power", "lift off" z Beyonce to niestety nie poziom "All of the lights", jednak śmiało możemy wpisać album w definicje nowej muzyki Westa, tej od 2010. Pokaźna banda producentów, współproducentów itd., od 88-Keys przez instrumentaliste Dean`a, po RZA, by o Tipie czy Neptunesach nie wspomnieć, a nad wszystkim czuwa ucho i EGO Kanye; przerywniki jak ten po "New day"; chór i operowe głosy w "Illest Motherfucker Alive" i H.A.M. czy nawet sama okładka sprawiają, że nad całością unosi się mgiełka tej wspaniałej, nieokiełznanej i intrygującej "dziwności" z "MBDTF". Z drugiej strony np. takie "The Joy" sprowadza album na hip-hopową ścieżkę. I bardzo dobrze, bo to najczystszej wody Piotrek Skała!.

Podsumowując, "Watch the throne" to bardziej przyziemne/przystępne "MBDTF". Mr.West nagrywa drugi z rzędu dobry krążek, Mr.Carter naprawia błąd za Blueprint III, chociaż nie, on w sumie nic nie musi udowadniać - Reasonable Doubt, Blueprint, Black Album, Kingdom Come i do tego worka słodyczy z Nowego Jorku wrzucam śmiało obecne wydawnictwo.

PS. Jeśli czyta to jakiś gbur z pitchfork to liczę na angaż w waszej redakcji, bo jak widać sztos oceniłem podobnie.

*duże litery specjalnie dla FRN z Cinema Paradiso

aa właśnie, oddawaj snapbacka Jay albo porwę Ci dziecko!


Klepa dzifffko.