wtorek, 29 marca 2011

Płyta tygodnia (28.III - 4.IV) : "Album Of The Year" - Black Milk

"Album Of The Year" - Black Milk (2010, Fat Beats) 

Przyznać muszę, że po releasie "albumu roku" we wrześniu 2k10 głowy mi nie urwało. Spodziewałem się czegoś innego, niż absolutnie wybitny i jeden z lepszych, świeższych krążków roku pańskiego 2008 - "Tronic". A więc przesłuchałem najnowszą pozycję i wróciłem do wspomnianego "Tronic". Gdy moja mama to usłyszała, rzekła: "synu, przecież "album of the year" to swego rodzaju kontynuacja tronica, z tym ,że black milk, ten czarnuch ewidentnie poprawił nawijkę, zweryfikuj zdanie póki ludzie nie wiedzą". Tylko turboidiota, turbogej, ktoś kto w ogóle nie był na melanżu lub osoba uprawiająca nordic walking nie zmienia zdania, lub kura.

Przede wszystkim "album of the year" to kilogramy stylu Black Milka. Słuchając reprezentanta coraz bardziej opustoszałego detroit (tak, to poważny problem, ponoć brakuje tam pracy) mamy do czynienia ze 100% oryginalnością, a nie 653 podróbką Preemo, 483 9th Wondera, 239 J Dilli czy 842 Pete Rocka. Zero wtórności, kompozycje zarówno na najnowszym dziecku jak i jego starszym bracie to dawka solidnego pierdolnięcia, te numery są tak żywe, że aż wychodzą z głośników. Wiem, że Black Milk całość wyrzeźbił na jakimś modelu Akai, a następnie podrasowano to żywym bandem, ooooł!  Bez wątpienia bohater tej notki był jednym z pierwszych kotów, którzy wbijali na scenę z potężnego buta, potem robili to np. Blu, Fashawn, czy teraz Currensy i Wiz Khalifa

Kończąc, stawiam znak równości pomiędzy "Album of the year", a "Tronic", jednak z małym naciskiem na to drugie dzieło i z niecierpliwością czekam na kolejną produkcję Black Milka razem z uwaga!!! Sean`em Piiiiiiiiiiiiiiiiii!! i Guilty Simpsonem. Random Axe, bo tak się nazywa ten triumwirat ma zmieść wszystko 14 czerwca nakładem Duck Down, zobaczymy!.

The Kleeps

środa, 23 marca 2011

Płyta tygodnia: Metro - Hands In Motion (21 - 28.III)

Hands In Motion - Metro (Asfalt, 2008)

"polski madlib" - taką łatkę nie bez przyczyny przypięto pierwszemu z Brzegu, ale nie pierwszemu z brzegu, producentowi Metro. Osobiście nie darzę sympatią powyższego epitetu, niemniej jednak podpisuję się pod nim moimi bboyowymi kończynami. Słuchając "hands in motion" nie rzadko można zachodzić w głowę czy aby przypadkiem nie słuchamy jakiegoś kalifornijskiego typa powiązanego ze Stones Throw. Metro gęsto pościelił samplami, tnąc je w sposób nieosiągalny dla rodzimej sceny. Ostra perkusja sieje zamęt w zmyśle umożliwiającym odbieranie fal dźwiękowych (wikipedia hah) i ten wszędobylski, lecz przyjemny brud sprawiają, że na podkładach polskiego beatmakera sprawdzają swoje umiejętności grube ryby podziemia: wildchild, athletic mic league, abstract rude, guilty simpson przy okazji jakiejś tam siódemki czy nadworni reprezentanci asfaltu - ostr i fisz. Hands in motion to pozycja z 2008, proponuję także cofnąć się wstecz by sięgnąć po kurwa często pomijaną perełkę ojczystego słowa mówionego - "Coraz Gorzej" Afrontów oraz pierwszą pozycję w szczupłej lecz soczystej dyskografii pana Metro - Antidotum EP ("a co z tą epką? nie ma Cię na niej to kurwa wybacz to champion sound a nie druga liga" czy jakoś tak).

Poniżej kilka przykładów potwierdzających opinię autora (nie mogłem się zdecydować na jeden numer więc wrzuciłem cztery, żeby wam się dużej ładowało).



choć nie byłem z  aleksandrą to robiłem dobrze ollie, ha.

The Kleeps

środa, 16 marca 2011

Nate Dogg R.I.P.

Dziś świat obiegła jakże przykra informacja o śmierci Nate Dogga. Jeden z najlepszych, a na pewno najbardziej znanych g - funkowych głosów wszechświata odszedł w wieku 41 lat po przegranej chorobie. Nie trzeba nikogo przekonywać, że to wielka strata dla całego światka hip-hopowego gdyż Nathaniel Dwayne Hale (prawdziwe imię i nazwisko) to autor bądź współautor wielu, wielu klasyków.



Co tu dużo pisać...lepiej posłuchać.

Tutaj macie numer Warrena G z Nate'em, który kocham w opór bo to właśnie od niego zaczęła się moja przygoda z g - funkiem. Cudowne.


I tu jeszcze coś...prawdziwy klubowy banger nagrany wraz z Eminemem. Klip i wersy Nate'a gniotą: "2 to the 1 from the 1 to the 3 I like good pussy and I like good trees".


No i w opór jeszcze by tego było ("The Next Episode" Doktorka to chyba każdy zna"). Coś czuje, że to lato może należeć do Nate Dogga. Rest In Peace!

                                                                              B-BoB

wtorek, 15 marca 2011

PŁYTA TYGODNIA: LUPE FIASCO - LASERS (14.03. - 21.03.)

PŁYTA TYGODNIA: LUPE FIASCO - LASERS

Na ten ciepły marcowy tydzień Zero - Siedem poleca płytę Lupe Fiasco pt. "Lasers". Wydana została jakoś nie dawno, a swoje pierwsze odsłuchy mam już na koncie. Moją uwagę zwrócił numer "Coming Up" z gościnnym udziałem MDMA. Bit buja zajebiście zaś Lupe płynie po nim bardzo przyjemnie. Jak sobie dodamy jeszcze udany refren to wychodzi nam materiał na singla. Autor jednak postanowił inaczej. 

Tak czy siak sprawdźcie sobie Lasery choćby dlatego, że jest to naprawdę dobry mainstream z dużą dawką elektroniki, która na szczęście uszu nie kaleczy i plastikiem nie wieje. Yo.

B-BoB.

czwartek, 10 marca 2011

Radio 0.7 vol.2

Powoli w nasze okna zagląda słońce, śnieg miejmy nadzieję znika z ulic do przyszłej zimy więc czas wrzucić na głośniki, do samochodu, na plejer, zabrać ze sobą w plener zestaw przyjemnych tracków (kolaż gatunków), co by nam się lepiej relaksowało. Przywitajmy wyższe temperatury i przyśpieszmy przyjście wiosny w pełni nieprofesjonalnym mikstejpem; radio zero-siedem prezentuje: dawaj wiosnę (zielone drzewka mixtape) by klephustlerkleps.


tracklista:
1. winston - lock stock "hortifuckinculturist"
2. devin the dude - nothin to roll with
3. joel ortiz - call me (she said)
4. janelle monae - tightrope
5. rick ross ft. erykah badu - maybach music3
6. the streets - trust me
7. erykah badu - cleva
8. jneiro jarel - dabuwe
9. lupe fiasco - the show goes on
10. big k.r.i.t. - just touched down
11. rasmentalism - delorean(sequel)
12. asher roth ft. shontelle - dj made me do it
13. jamiroquai - white knuckle ride
14. james hunter - no smoke without fire
15. krs-one, buckshot - one shot
16. dr.dre - let me ride
17. exile - your summer song
18. fisz/emade - wiosna 86
19. fashawn - stars
20. snoop dogg - can i get flicc witchyu
21. currensy - famous
22. dennis farina - snatch "avi arirves"

głupio nie znać, będzie ciepło ;x
the  kleeps 

wtorek, 8 marca 2011

Płyta tygodnia (7-14.III): The Streets - Computers and blues.

The Streets - Computers and Blues (Warner Music, 2011).

"Komputery i blues" Ulic wydany jakoś niedawno nakładem Warnera nie mógł przejść obojętnie obok moich głośników ponieważ Mike Skinner jest jednym z artystów, który powiedział mi: "Wito (to były czasy przed mianowaniem mnie Cesarzem Klepą, a BoB miał jeszcze długie włosy, słuchał punk-rocka i przymierzał się do kupna pistacjowej koszuli, czasy zanim tankowiec wódki zatopił moje marzenia o karierze znanego na całym świecie managera - poważnie ;p), słuchaj stary, masz tu ode mnie album, zejdź z tej klasycznej, tradycyjnej ścieżki rapu i pokaż, że czas pobawić się brzmieniem i dać ludziom dobrą, rap alternatywę". Zaufałem, Skinner to "taki dobry ziomek z sąsiedztwa", człowiek z którym fajnie wyskoczyć na jakiś melanżyk, a on potem często w zabawny sposób opowie to mówiono-rapowanym, rapowano-mówionym flow na płycie. Tak było w przypadku wcześniejszych dokonań brytola i podobnie jest na "Computers and blues", z tym ,że tutaj Skinner dojrzał, dorósł, a życie to nie tylko impreza, kłopoty z dziewczynami, dragami i alkoholem. Jak zwykle odważnie rzeźbiąc środek wyrazu na którym mógł wyrzucić z siebie wesołe i smutne historyjki, zapraszając przy tym gości wyśpiewujących refreny,  zaserwował słuchaczom 14 kawałków o kawałku życia, mogących śmiało posłużyć za scenariusz dla Twojego czy autora tego tekstu żywota. Bo przecież wszyscy biegamy po ulicach walcząc o swoje, niczym żołnierze, jak w "Soldiers". Brawo Skinner, znów się udało! Szkoda, że komputery i blues to ostatnia płyta jako The Streets. Lecz nie martwcie się, wpadnę do Mike`a , do Birmingham i spytam co dalej. Nota: 7,7/10




***
last but not least,  coś dla ładnych, miłych, pewnych siebie i zabawnych koleżanek Zero-Siedem.!



The Kleeps

poniedziałek, 7 marca 2011

O O.S.T.R.ym słów parę...

W zeszłym tygodniu Naszą płytą tygodnia było "Jazz, Dwa, Trzy" O.S.T.R.a, postanowiłem więc napisać krótki felieton na temat jego osoby. Zapraszam.

Adam Ostrowski (tak brzmi jego prawdziwe imię i nazwisko) to zdecydowanie najpopularniejszy raper nad Wisłą. Świadczy o tym przede wszystkim sprzedaż jego płyt. Każdy, kolejny krążek jest co najmniej "złoty". W erze internetu wynik ten jest naprawdę imponujący. O ich poziomie napiszę trochę później, teraz skupie się na słuchaczach, bo OSTRY w przeciwieństwie do Peji, Tedego czy Gurala ma dużo większe spektrum rozpoznawalności (nie wiem czy to mądre zdanie, ale niech zostanie).




Ok, więc...słuchaczy OeSTeeRa podzieliłem na trzy następujące grupy:

1) Oczytani i mniej oczytani studenci słuchający rapu
2) Wczuci i mniej wczuci "ulicznicy" (sory za nazwę, ale innej nie umiem wymyślić, więc noł ofens)
3) fani muzyki alternatywnej i muzyki w ogóle.

Ludzie znajdujący się w pierwszej grupie zapewne najbardziej cenią sobie "środkowe" dzieła Ostrego, czyli płyty, które wyszły w latach 2003 - 2007. Chodzi głównie o "Jazz w wolnych chwilach" (2003), "Jazzurekcje" (2004), "POE" (2005), "7" (2006) i "Hollyłódź" (2007). Osobiście sam bym wstawił swoją skromną osobę do tejże grupy. "JWCH" uwielbiam, "Jazzurekcje" kocham, "POE" jaram się w opór, "7" to w ogóle hołdy oddaje, a "Hollyłódź" było dla mnie ostatnią zajebistą płytą OSTRa. Potem już nie było ani nowatorsko, ani oryginalnie, zostały tylko piękne produkcje (wiadomo, że z wyjątkami).

Grupa numer dwa to moim zdaniem ludzie wielbiący drugą, solową płytę Adasia, czyli "Tabasco" (2002). Mnie to zupełnie nie dziwi. Osadzona w bardziej hardcorowych i ulicznych klimatach, a do tego zawierająca grono klasyków takich jak: "Ja i mój lolo", "Tabasco", "Grzech za grzech" no i przede wszystkim "Kochana Polsko", czyli numer,który zapewnił Ostremu dużo szerszą rozpoznawalność. Ja tam "Tabasco" bardzo lubię, ale i tak wolę jego późniejsze dokonania.

Ostatnia grupa to słuchacze, którzy łykają od O.S.T.R.a praktycznie wszystko. Myślę, że bardziej przekonują ich jego najnowsze płyty. Ja w nich osobiście nic zajebistego nie widzę. To nie są płyty złe, ale brak w nich klimatu, który czuć było na wcześniejszych produkcjach. Lirycznie już kompletnie mnie nie przekonują. Najbardziej obroniło się chyba "OCB".

B-BoB woli Ostrego zdecydowanie w roli producenta. Przynajmniej na dzień dzisiejszy. Jego bity to poziom absolutnie światowy. Fajnie by było gdyby tak wydał płytę producencką z czołówką rodzimej sceny. Byłoby to coś innego i dźwiękowo na bank by wyszło. Na Beat Brothers (OSTR + The Returners) czekam strasznie,  jednak wątpie, że się doczekam. Cóź, pożyjemy zobaczymy.

Na koniec chcę podziękować Adamowi za niesamowite płyty, które dały mi mnóstwo frajdy i dobrej muzyki. O nim na pewno nie zapomnimy.

Pozdro!                                                                        B-BoB.

Jazz W Wolnych Chwilach!!! Ja nie czekam na projekt z returnersami bo mnie momentami nudzą. - klepz.           

niedziela, 6 marca 2011

Być dinozaurem, czyli eMCe Maciek o...

Kolejny tekst od eMCe Maćka. Komentujcie, hejtujcie, róbcie cokolwiek. Zapraszam do lektury - B.

Lubisz czytać teksty dłuższe niż sms? Jeśli tak to jesteś drogi czytelniku w awangardzie nawet nie polskiej, ale raczej światowej. Ostatnio wyczytałem, że większość Polaków nie czyta nawet tekstów wielkości artykułu Onetowskiego. Niestety pisząc ten felieton nie znalazłem owych badań ponownie, ale będę posiłkował się badaniami TNS OBOP z 2010 roku. Otóż kontakt z książkami ma tylko 38 procent Polaków. Może to i stosunkowo dużo, ale od kontaktu do przeczytania całej książki jeszcze daleka droga. Poza tym badania te nie pokazują co te osoby czytają. Z szału jaki powstał na punkcie Harrego Pottera mogę się domyślać, że książki tego typu stoją na półkach wielu polskich domów poprawiając owe statystyki. Nawet przeczytanie takiej książki jest lepsze niż oglądanie „Tańca z gwiazdami”, ponieważ poprawia zdolność czytania(wbrew pozorom dużo ludzi dalej ma problem z tą trudną sztuką) i rozwija wyobraźnie. Ale czy tak naprawdę nie stać nas jako ogółu na czytanie bardziej rozwijających treści? 

W prasie drukowanej sprawa wygląda podobnie. Tytuły takie jak „Fakt” , czy „Super Express” sprzedają się w Polsce bardzo dobrze. Nie ujmując nic tym gazetą w jaki sposób mam traktować ich dziennikarstwo poważnie. Ostatnia strona opatrzona „gołą babą”, a pierwsza strona krzykliwym najlepiej skandalizującym tytułem. To ma być prawdziwe dziennikarstwo? Zrozumiałbym gdyby te szmatławce miały grupę docelową pokroju gwiazd dokumentu „Czekając na sobotę” (nawiasem mówiąc polecam-dostępny na youtube), czyli ograniczonych umysłowo wieśniaków, ale sprzedaż samego „Faktu” to 437060 sztuk, który tym samym dystansuje pierwszy poważny tytuł będący również w tym samy rankingu a mianowicie „Gazetę Wyborczą” o blisko 100000 egzemplarzy! Czytelników „Faktu” widzimy wśród posłów na sejm (nierzadko oglądając w telewizji obrady sejmu można zobaczyć reprezentantów narodu z tym czymś), przeglądy prasy w telewizji też bardzo często są rozpoczynane od słów „W dzisiejszym fakcie napisano...” 

A teraz ostatnia kwestia, czyli czytelnictwo wśród młodzieży. Pokolenia, które wychowały się bez internetu, czyli z grubsza osoby w wieku 30+ jeśli spędzają swój wolny czas na czytaniu to robią to głównie przy użyciu książek oraz prasy. Pokolenie, które nazwałbym hybrydowym w wieku 22-30 lat, które okres dzieciństwa spędziło gdy internet oraz telewizja satelitarna dopiero docierały do polskich domów, czyta treści papierowe już rzadziej, a bardziej skupia się na czytaniu w internecie. Moim zdaniem jest to spowodowane tym, że gdy internet wchodził na rynek jako coś powszechnego i dostępnego dla każdego, a mianowicie od połowy lat 90-tych serwisy obrazkowe takie jak youtube i filmyonline itp. jeszcze wtedy nie istniały. Podobnie sprawa wygląda z telewizją satelitarną na stałe upowszechnioną w Polsce w tym samym czasie (wcześniej były 4 programy). To pokolenie potrafi jeszcze czytać. Młodsi, no cóż - czarno to widzę. Steve Jobs, założyciel Apple'a powiedział, że nie ma co w ogóle zawracać sobie głowy nawet e-bookami czy elektronicznymi czytnikami książek, bo "niebawem nikt już nie będzie czytał, ani książek, ani gazet". Płakać się chce, że fundament demokracji, czyli prasa odchodzi do lamusa. Ale cóż - ja dalej będę tym dinozaurem, który lubi zapach świeżej gazety i mam nadzieję, że za mojego życia będę miał co czytać. A Ty drogi czytelniku? Chyba też nie jest z Tobą źle bo przeczytałeś tak długi tekst, który nie mówił o tym, że Dodzie rozpiął się stanik.

Ps. Na pewno znajdą się ludzie którzy zarzucą mi uogólnienia w moim artykule. Rzeczywiście uogólniałem, zdając sobie sprawę z tego że są czytający dwudziestolatkowie. Ale skupiałem się bardziej na trendach w dzisiejszym świecie.

Natchnieniem oraz pomocą przy pisaniu owego artykułu był tekst z czwartkowego DF Krzysztofa Vargi pt. „Kocham papier- czyli wyznania zdychającego mamuta”.



Pozdrawiam,
EMCe Maciek