wtorek, 28 września 2010

Vienio "ETOS 2010" [Recenzja]

Jakiś czas temu ukazała się debiutanca płyta jednego z pionierów Naszego polskiego podwórka hip-hopowego, czyli Vienia. Na scenie, członek Molesty Ewenement, gości ponad dekadę, ale dopiero teraz wydał swoje solo. Jak wyszedł mu ten projekt? Zapraszam do lektury leniuchy!

Na stracie zacznę od tego, że kompletnie nie czekałem na ten album. Vienio nigdy mnie nie zachwycał tekstami, ani flow też jakimś potężnym nie dysponuje, dlatego do jego solówki nastawiłem się raczej zachowawczo. I dobrze bo "Etos 2010" to niestety płyta bardzo słaba. Głównie przez gospodarza.

Tak naprawdę debiut Vienia mógłby posłużyć młodym raperom za instruktaż pt. "Jak nie rymować". To aż śmieszne, że człowiek będący tak długi czas na scenie potrafi swoim flow sprawić, że zdejmowałem słuchawki z uszu! Najlepszym przykładem jest numer "Inspiracje 2" gdzie warszawiak wywija ksywami i nazwami składów zza oceanu. Fatalne akcentowanie plus dziwne modulowanie głosu sprawiają, że ten kawałek jest asłuchalny. Zresztą to "modulowanie" występuje prawie w każdym numerze. Ciężko opisać jak źle to brzmi, więc najlepiej sprawdźcie sami. Ja bym to nazwał "jęczeniem".

Tekstowo "Etos" żadnych perełek nie dostarcza. Tematyka numerów jest różnorodna. Od grilla ("Grill i te sprawy") po wspomnienia początków firmy Respekt ("Respekt"). Niestety napór tzw. rymów częstochowskich i przeciąganie sylab sprawia, że przesłuchiwanie debiutu Vienia nie zaliczam do przyjemności. Na szczęście nie co rehabilitują goście.

Oczywiście nie wszyscy. Na plus na pewno Hades i Diox (Hi-FI Banda), choć ten drugi miał dużo lepsze momenty. Nie zapominajmy o Łonie, który zarapował w swoim stylu i dzięki temu uratował (za duże słowo, ale niech będzie) kawałek "Różnice", który bez niego byłby nijaki. Sobota średniawka, Kosi bardziej średnio,  Focus i Rahim bez podjary i zostaje Grubson, który też wypadał dużo lepiej jako gość. Chociażby na "Totemie Leśnych Ludzi".

Zostaje nam jeszcze produkcja. Najogólniejszym stwierdzeniem będzie "niepowalająca". Najlepszy bit jak dla mnie to singlowe "Nowe bloki". Reszta jest jakaś taka bez duszy. Nie wciągnęła mnie w żadnym wypadku. Albumu też nie uratowała. LIPA.

Vienio wydaje się być sympatycznym gościem. Piszę tak na podstawie oglądanych bądź czytanych z nim wywiadów. Był jednym z twórców Naszej rodzimej sceny. Lecz niestety "Etos 2010" jest albumem bardzo, bardzo słabym. Przesłuchałem go max dwa razy. Naprawdę chciałem więcej, ale niestety nie potrafiłem. Od pierwszego numeru po intrze flow Vienia odrzuca. Do tego dochodzi zbyt mocne akcentowanie sylab, które męczy potwornie po paru kawałkach. Moja ocena to...3/10. I to głównie dzięki gościom.

                                                                                                                B - B o B. 

poniedziałek, 27 września 2010

Modern Family

Yo homies,
blog umarł, sprawy, rzeczy -nazwij to jak chcesz- się ogarnia, a ostatnią jest pisanie czegokolwiek w internetową przestrzeń. Kombinuje w różnych kierunkach, melanżuje, gram na konsoli i ostatnio zdarzyło mi się obejrzeć jeden z lepszych, zabawniejszych seriali dotychczas. Otóż rozchodzi się tu o Modern Family, paradokument (wygogluj termin jeśli nie kojarzysz) przedstawiający losy rodziny niejakich Pritchettów. Rodziny może kontrowersyjnej dla starszych pokoleń dla nas zapewne już nie, jednak dość oryginalnej i mega nowoczesnej (czego to się już nie widziało hoh).. Głową rodu jest aktor grający niegdyś legendarnego już al`a bundego (Ed O`Neill). Trudno jest nie doszukiwać się patrząc na jaya (głowa rodziny - przyp. redaktor) zachowań sprzedawcy butów lecz ciężko je znaleźć patrząc na dziadka hustlera, z kupą szmalu i wchuj urodziwą o wiele lat młodszą żoną, kolumbijką dodajmy,wow... Jay Pritchett posiada dwójkę dorosłych dzieci; syna geja, który wraz ze swoim partnerem życiowym cameronem adoptował wietnamską dziewczynkę. Zatrzymajmy się na chwilkę przy cameronie gdyż chłop miażdży konkretnie (sam do roli przekonałem się po paru odcinkach,no homo), a dowiesz się o tym siadając przed szkłem. Drugie z potomstwa pritchetta to ładna mamusia z trójką bardzo różnorodnych dzieciaków i najważniejsze,. ich ojcem jest jak dla mnie najzabawniejszy czyt. wkurwe śmieszny członek rodziny, panie i panowie: Phil Dunphy (ten w słuchawkach na obrazku powyżej)!!! wyjątkowość phila polega na tym,że jest dużym dzieckiem przez co zachowuje się głupio a co za tym idzie komicznie, stara się być dla swojego potomstwa "ziomkiem",rówieśnikiem; pragnie mówiącego robota itd... Familia pritchettów może nie odbiega aż tak dalece od standardów rodziny amerykańskiej, ale polskiej już na pewno tak. Cały serial niewiele ma wspólnego z polskim odpowiednikiem "licencja na wychowanie", właściwie to spierdolono strasznie fajny materiał zamiast pójść po bandzie. Zaletą na pewno jest długość pojedynczego odcinka, niewiele ponad 20 minut. 

Cóż wpizde dużo naskrobałem, stanowczo za dużo i wiecie co?? ja rekomenduje więc to gówno nie może być złe. watch!!

ps. nowy sezon skins rusza jakoś teraz, c`nie ??
K l e p a

środa, 15 września 2010

Demo ProEvo 2011

Wiem, wiem, że głównie piszemy o rapie, ale dziś światło dzienne ujrzało demo Pro Evolution Soccer 2011, więc nie napisanie o tym byłoby grzechem. Premiera już za dwa tygodnie także fanom radzę zapoznać się z wersją demonstracyjną. Pograć możemy Barceloną (fe), Bayernem, Chivas Guadalajara, czy Internacional. Szkoda, że zrezygnowano z trybu online. Zagrać za to mozemy sobie ze sztuczną inteligencją i znajomym siedzącym obok Nas. 


Wymagania gry nie są wygórowane. Prezentują się podobnie jak w dwóch pozostałych odsłonach. Oto i one:


System operacyjny: Microsft Windows XP SP3/Vista SP1/7 Procesor: Intel Pentium IV 2.4GHZ lub szybszyPamięć: 1 GB RAM, 8 GB miejsca na dysku
Karta graficzna: zgodna z DirectX 9.0c/128MB VRAM/Pixel Shader2.0(NVIDIA FX or ATI Radeon 9700 lub lepsza
Karta dźwiękowa: zgodna z DirectX 9.0c



Premiera sklepowa nowego ProEvo zaplanowana jest na 30 września, czyli już za dwa tygodnie. Pozostaje Nam tylko czekać. 


Demo ściągniecie STĄD!

wtorek, 14 września 2010

Znów zamuła...

No niestety, ostatnio coś Nam się pisać nie chce. Zrozumcie: Klepa kupił sobie Xboxa, ja natomiast ogarnąłem kompa. Nadrabiam zaległości w grach, a do tego oglądam nie co seriali. Dziś napiszę o obu tych sprawach plus może też coś o rapie opowiem.

Zacznijmy od seriali. Na studiach mało zobaczyłem. Chyba tylko House'a i "Fringe". O tym pierwszym pewnie dużo wiecie. Nadchodzi sezon siódmy więc czekajcie. A jak lubicie klimaty a'la "Z Archiwum X" to polecam Frindża. TUTAJ macie opis bo mi się nie chce pisać.
Godny polecenia bankowo jest serial "Modern Family". Jaram się i Klepa również, więc nie ma kontrowersji. Fajni bohaterowie (Phil!), dużo zabawnych sytuacji, a wszystko to w formie paradokumentu. TUTAJ możecie obejrzeć całą pierwszą serię online. Gorąco polecam.
Obczaiłem też nijaki "True Blood". Ludzie mówili mi żebym sobie zobaczył, no i uczyniłem to. Średniawka. Jakoś wampiry, zombie i inne umarłe istoty nie jarają mnie tak bardzo jak innych. Ale warto sprawdzić.

Z gier pograłem w "Mafię 2". Świetny klimat, ładna grafika, muzyka i dobrze zrobieni bohaterowie. Trochę krótka, ale niestety teraz to normalne. Szkoda\ też, że nie ma żadnych misji pobocznych i mini-gierek, od których GTA IV było pełne. Jak macie dobrego kompa to i tak jest to pozycja obowiązkowa!

Rap, rap, rap. Nowości specjalnie nie słuchałem. Sprawdziłem "Trill O.G." Buna B, które jest całkiem ok, ale...no właśnie zawsze musi być jakieś ale. Nie podoba mi sie T-Pain i Young Jezzy. Dobór bitó tez mógłby być lepszy. Za dużo południa, za mało nowego jorku. Może i wybrzydzam, ale jak mam tego nie robić gdy najlepszy numer na płycie to "Let Em Know" wyprodukowany przez DJ'a Premiera. Bun na takich bitach sprawdza się znakomicie. Te "południowe" produkcje też nie są najgorsze. Chociażby takie "Right now". Ogólnie jak bym miał oceniać dałbym 7/10.