środa, 30 maja 2012

Z cyklu „Zapomniani a szkoda” : Jean Dubuffet- Sztuka dla każdego



 Jean Dubuffet


Zupełnie przestała mnie interesować sztuka wystawiana w galeriach i muzeach, przestało mi zależeć na tym, by się tam znaleźć. Podobały mi się obrazki malowane przez dzieci i niczego więcej nie chciałem, jak tworzyć ich odpowiedniki, jedynie dla mojej własnej przyjemności…” (J.Dubuffet)

Kiedyś, wybitny polski dramaturg i prozaik- Sławomir Mrożek-w swoim dramacie "Tango", poprzez swoich bohaterów kwestionował stare, archaiczne konwencje:

         "Rozbijanie starych form, precz z konwencją, niech żyje dynamika! Życie w stwarzaniu, wciąż poza granice, ruch i dążenie, poza formę, poza formę! (…) każdy konformizm uważaliśmy za hańbę. Bunt! Tylko bunt miał dla nas wartość! "


          Wydaje się, że Jean Dubuffet wziął sobie bardzo do serca walkę z obyczajami. Świadomie odrzucał tradycyjną konwencję twórczą, przez co trudno zaklasyfikować go do jednego stylu. Doskonale odnajdywał się zarówno w świecie artystów awangardowych, jak i też wśród amatorów, pozbawionych artystycznego profesjonalizmu przedstawicieli.
Jak sam Dubuffet ich nazwał- art brut (sztuki marginesu)

Czym właściwie jest ten cały art brut? Dubuffet określił( był pod dużym wpływem książki Hansa Prinzhorna pt.: Artyzm chorych psychicznie) art brut jako “outsider art” (sztuka surowa, sztuka wyrzutków), opisujący twórczość nieprofesjonalistów pozostających poza wszelkimi normami artystycznymi. 



Art brut to termin, który nie ma swojego odpowiednika w polszczyźnie – tłumaczony jest jako „sztuka surowa”, „naiwna”, „niefałszowana”, „marginesowa”. Wszystkie te określenia nie oddają jednak w pełni istoty twórczości artystów, którzy nie są profesjonalistami.

To sztuka dla każdego. To opisywanie świata rzeczywistego, w pełnym jego wizerunku i z pełnym ekwipunkiem. To sztuka stworzona przez ludzi i dla ludzi, godna podziwu, wymagająca skupienia i refleksji.

Dlaczego sztuka dla każdego? Art Brut nie wymaga trzymania jakichkolwiek norm, szablonów, każdy mógł zostać artystą. Jak określił to Dubuffet: „była bez jakichkolwiek intelektualnych ograniczeń

          - Artyści art brut to twórcy, którzy nie kończyli żadnych szkół malarskich, nie należą do elity, nie mieli żadnego kontaktu ze sztuką, a tworzą z głębokiej wewnętrznej potrzeby, często bez chęci pokazywania swojej twórczości komukolwiek – mówi prof. Alain Bouillet, znawca i kolekcjoner art brut, autor wielu prac z zakresu wrażliwości emocjonalnej oraz estetyki, współtwórca muzeum art brut, będącego częścią Musée d’Art Moderne et Contemporain w Villeneuve D’Ascq (Lille, Francja)

Pierwsza indywidualna wystawa prac Jeana Dubuffet w 1943 roku w galerii marszanda René Drouin wywołała sprzeczne oceny: przez jednych okrzyknięty geniuszem i prekursorem nowego prądu w sztuce, przez innych, zwłaszcza przez krytyków sztuki, nazwany został szarlatanem i oszustem.

W dwa lata później wyjechał do Szwajcarii, by poszukiwać, głównie w szpitalach psychiatrycznych, przykładów art brutu. W jednym z zakładów odwiedził poetę Antonina Artaud, z pomocą jego psychiatry stworzył serię obrazów w konwencji sztuki surowej.




W rozprawce z 1946 twierdził prowokacyjnie, że każdy może być artystą. Fascynował go jazz, a zwłaszcza Louis Armstrong

Był kolekcjonerem i od 1947 propagatorem art brut, która jednocześnie była dlań jedną z inspiracji. W powojennej twórczości nurt ekspresjonistyczno-przedstawiający (np. cykle: Mirobolus i Macadam z 1946) przeplata się z nurtem abstrakcyjnym. W twórczości abstrakcyjnej mieszając farby z piaskiem, żwirem, liśćmi czy asfaltem (np. cykle: Ziemie i Tereny z 1951-1952, Teksturologie z 1953, Fakturologie z 1957, Brody z 1959) kładł nacisk na działanie samej materii malarskiej i efekty faktury, czym zapoczątkował tzw. malarstwo strukturalne.










Jean Dubuffet, nie lubił, a nawet chyba nie potrafił, ograniczać się do jednego stylu.
Od 1960 rzeźbił i poszukiwał rozwiązań w muzyce. Od 1978 roku zaczął współpracę z amerykańskim jazzmenem Jasun Martz ,tworząc awangardową symfonię zatytułowaną: The Pillor.


Jego obrazy i muzyka

 


ps. jeśli chcecie poczytać troszkę o sztuce awangardowej, to śmiało możecie sięgnąć po... Korespondencję. "Korespondencja"  to debata o sztuce awangardowej dwóch wybitnych postaci europejskiej kultury intelektualisty oraz francuskiego malarza i rzeźbiarza światowej miary twórców XX wieku, a przede wszystkim przyjaciół- Witolda Gombrowicza i Jeana Dubuffeta.

ps2. jak zwykle zainspirowany S.N


piątek, 25 maja 2012

O Trajbach słów kilka...





Zanim ktoś zabierze się za oglądanie dokumentu o formacji A Tribe Called Quest, radzę mu zapoznać się z ich muzycznymi dokonaniami, jeśli jeszcze tego nie zrobił. Bez tego oglądanie dokumentu nie ma większego sensu… 
Directed by Michael Rapaport.  









Ten film to hołd złożony jednej z najwspanialszych grup hip-hopowych, która skutecznie potrafiła wpleść elementy muzyki jazz do swoich utworów, a przy tym stanowiła opozycję do gangsterskiego rapu, który wówczas był na topie. Udowodnili, że rap przestał bać się lekkości, melodyjności i humoru. Ich płyty - "Low End Theory" czy "Midnight Marauders" - należą dziś do kanonu muzyki rap.



ATCQ stanowili(i stanowią do dnia dzisiejszego) ogromną inspirację dla wielu późniejszych artystów. 



 Jak stwierdził Common w dokumencie:

Pokazali mi jazz. Zupełnie inaczej zacząłem go postrzegać. Charlie Parker był ojcem be-bopu, ojcem nowej generacji jazzmanów. Podobnie było z A Tribe Called Quest-byli pionierami nowego spojrzenia na hip-hop



     Oczywiście nie brakuje malkontentów i purystów, którzy mówią, że ATCQ skończyli się na Midnight Marauders, czyli trzecim już krążku wyprodukowanym przez Q-Tipa
ZeroSiedem do tej grupy nie należy. Zanotujcie to.



     Film wręcz ocieka szczerością, a o powstaniu, sukcesie i rozpadzie grupy mówią sami jej członkowie, czyli Q-TIP, Phife Dawg, Jarobi White, Ali Shaheed Muhammad. Jarobi White? Odszedł z ATCQ po drugiej płycie. Hypeman i pomysłodawca wielu tematów  do kawałków jak np. I Left My Wallet in el Segundo.



     Jak mówi Q-Tip w filmie: „Jarobi był prawdziwym sercem i duszą grupy, nie ja czy Phife…

Michael Rapaport (wielki fan grupy oraz nowojorczyk z krwi i kości) towarzyszy im w chwilach glorii i załamania. Nie kryje również wyrzutów i rozczarowania, które spowodowanie jest narastającymi kłótniami w grupie ( bardzo infantylnymi), a w konsekwencji- rozpadowi grupy. Nie brakuje jednak nadziei, ale także wzajemnych pretensji…

 Całość okraszona jest wypowiedziami innych artystów gatunku jak: De La Soul, Pete Rock, Prince Paul, Black Thought, Common czy Beastie Boys. Za warstwę muzyczną odpowiada sam Madlib.



Rozmowa z Michaelem Rapaportem (za GW Warszawa )

Łukasz Kamiński: Twój ojciec jest znaną radiową osobowością. Jak ważny był jego wpływ na twój muzyczny gust?

Michael Rapaport: Wiele mu zawdzięczam. To dzięki niemu w bardzo młodym wieku poznałem mnóstwo doskonałej muzyki. Często też zabierał mnie do radia. Tam poznawałem didżejów, przechadzałem się po magicznym świecie wypełnionym płytami.

A jaki był pierwszy kawałek hiphopowy, który usłyszałeś?

- "Rappers Delight" na promocyjnej, przeznaczonej dla radia płycie, którą tata przyniósł pewnego dnia do domu.

Dokument o A Tribe Called Quest to twój reżyserski debiut. W pracy nad filmem pomogło ci twoje aktorskie doświadczenie?

- Zdecydowanie tak. Sposób opowiadania historii, konstrukcja scenariusza, wydobywanie ze współpracowników tego, co w nich najlepsze, tego wszystkiego nauczyłem się jako aktor na planie. Również podczas pracy nad montażem starałem się traktować bohaterów jak postacie filmowe, tak żeby utrzymać napięcie.

Nie obawiałeś się, że poznając muzyków z bliska, rozczarujesz się nimi?

- Przystępując do realizacji filmu, nie miałem takich obaw. Teraz, po dwóch latach pracy nad filmem, doskonale rozumiem, o czym mówisz. Wciąż jednak jestem wielkim fanem zespołu, potrafię oddzielić sztukę od artysty. Muzycy A Tribe Called Quest zawsze byli dla mnie superbohaterami, ale wyłącznie jako artyści. Nie oczekiwałem od nich natomiast, że jako ludzie będą różnili się ode mnie czy od ciebie.

A Tribe Called Quest to ikona współczesnej muzyki, ale poza granicami USA znani są raczej wyłącznie fanom hip-hopu.

- Chciałem opowiedzieć historię uniwersalną o muzyce, ale też i o emocjach, międzyludzkich relacjach. Dzieje A Tribe Called Quest nadawały się do tego idealnie. To oni rozbili zaściankowe, schematyczne myślenie o kulturze hiphopowej, wyszli poza hermetyczną scenę i przekonali do swojej muzyki ludzi, którzy wcześniej się nią nie interesowali.

W kilku wywiadach mówiłeś, ze ważną inspiracją, źródłem natchnienia były dla ciebie filmy dokumentalne o Stonesach czy Beatlesach. Jak sądzisz, czy historia ATCQ będzie zrozumiała, czytelna dla ludzi za 20 lat, tak jak wciąż ciekawe są opowieści o Micku Jaggerze czy Johnie Lennonie?

- Zastanawiałem się nad tym podczas pracy nad filmem. Ale widzisz, tak jak muzyka Stonesów, tak nagrania A Tribe Called Quest już zawsze będą popularne, już są wpisane we współczesną kulturę. Myślę, że każdy film o nich - szczery, sprawnie zrealizowany, a taki właśnie chciałem zrobić - ma szansę być aktualny, zrozumiały.

A jaki jest twój ulubiony muzyczny dokument?

- Jest wiele doskonałych, ale mój ulubiony to "Gimme Shelter" o Stonesach.

Czy widzisz obecnie artystę na amerykańskiej scenie hiphopowej, który dorównywałby talentem i wielkością A Tribe Called Quest?

- Odpowiem ci na to pytanie za dziesięć lat, dobrze? Musimy poczekać, żeby zobaczyć, czyj głos, czyja muzyka będą wciąż miały znaczenie, będą zachwycały fanów, przemówią do kolejnego pokolenia fanów hip-hopu.

 Oficjalny trailer



ps. dopiero niedawno temu dowiedziałem się dlaczego Trugoy the Dove zakrywa swoje oko w tym klipie:



Sprawdźcie koniecznie!

ZeroSiedem Crew

czwartek, 24 maja 2012

Z cyklu “Odrób lekcję dzieciak”: Masta Ace cz.2






We did it like that and we do it like this

Jak już wspomniałem w pierwszej części „Odrób lekcje dzieciak”, Ace sprawnie radzi sobie w każdej stylistyce. Czy jest to historia „samochodowa”, poznanie kobiety, odpowiedź na diss czy słoneczne lato w Nowym Jorku- Ace radzi sobie z łatwością…
            Właśnie dlatego wielu artystów zaprasza Ace’a do współpracy. Liczne gościnne występy tylko umocniły Ace’a w panteonie gwiazd tej muzyki. Wybrałem najlepsze, a jest tego naprawdę sporo w dokonaniu Ace’a, więc łatwo nie było:


Dj Hype – Know to Be the Masta (feat. Masta Ace)


Niemiecki DJ, producent i turntablista(znany bardziej z d’n’b niż z rapu) udowodnił, że u naszych sąsiadów potrafią ROBIĆ muzykę. W 2003 roku nagrał album „1973 Recon”. Wśród zaproszonych gości m.in. Souls Of Mischief, Mr.Lif, Akrobatik & Zion, Beat Junkies i oczywiście Masta. Świetny, zbilansowany album, świetne cuty, które dodają smaczku produkcjom. No a Masta pokazuje kto jest kim w tej grze:

„Jestem dziesięć razy lepszy niż twój ulubiony raper
Mam lepsze flow od niego i jego ludzi wokół”(…)
„Twój album jest jak moje pierwsze mieszkanie- bez „ogrzewania” „


CunninLynguists feat. Masta Ace – Seasons (prod. RJD2)



Klasa sama w sobie Ace’a. Znakomity, „łzawy” bit od samego RJD2. To opowieść o rapie na przestrzeni lat. Jak sytuacja zmieniała się w poszczególnych „porach roku, sezonach”. Reminiscencja w najpiekniejszej odsłonie :


"As we spring back to the past, it was all happening fast
We glorified coke and smoking crack in a glass
"When b-boys danced to the latest jam
You could say this man was the greatest fan"(…)
"This is way before SP's...and MPC's
And long before CD's and MP3's"

Edo G feat. Masta Ace – Wishing


Najlepszy feat Masty. Jeśli sięga się po nieśmiertelny “I’m in love” Wilsona Picketta, to nie można tego spieprzyć. Zdecydowanie DJ Supreme One zrobił dobra robotę. Wizja świata odmiennego niż ten, który widzimy codziennie. Dwaj marzyciele, a w tle sam Martin L. King i jego sen…

Yeah, I wish the President would stop lyin'
Black babies would stop cryin'
And you brothers would stop dyin'
I wish the police would stop killin'
Politicans stop stealin' and actin' like they not dealin'

I wish I didn't get searched when I come through customs
I wish Christians stop beefin' with Muslims
Wish the poor didn't have to take welfare
Wish America had universal health care



M-DOT & DJ JEAN MARON "YOU DON'T KNOW ABOUT IT" feat. MASTA ACE


Po tym kawałku zrozumiałem, że nie mam pojęcia o tym, bez wątpienia…i te bębny!!!


Copperpot feat. Masta Ace & Edo. G - Art Of Rap


"Back in the days i thought rap would never die but i was wrong, it lasted a while but not long!"

Słuchać, słuchać, słuchać. “Nauczyciele” prowadzą lekcję w okolicznościach patetycznego chóru Bruna Coulais’a

"Whatever happened to the art of rap?/That part of rap, in fact, is dead and buried like a artifact"

The Problemaddicts - Hurting feat. Masta Ace



Właśnie tak powinno się “używać” The Supremes. Brawo DJ Theory + Ace, który porównuje swoją karierę do fazy Play Off i musi ją wygrać albo mówi też tak: 

"It hurts me to watch the BET awards/I don’t understand the applause, what you clappin for?/and then i ask myself, what you rappin for?/as soon I figure it out, I'll get back to ya'll"

Edo G, Masta Ace, Common - The Boulevard Connection(Claimin Respect)



Istna kopalnia dobrych wersów i poradnik jak składać punche. I control the stage, since the Golden Age. Świetne skrecze dj Noiza


Bekay “Brooklyn Bridge” feat Masta Ace


To sobie chłopaki zrobili barbeque w parku. Ok, Bekay to może nie jest mistrz mikrofonu, a w ciągu kilku minut, złożył hołd chyba całej scenie, ale nie jest to irytujące, a dobrze o nim świadczy. Młody, gniewny, który pamięta o korzeniach. Wciąż, moim zdaniem, poszukuje własnego stylu i wyrazistości-jednak warto zapoznać się z jego albumem. Ace natomiast w czysto laidbackowym stylu tłumaczy nam, że Brooklyn to najlepsze miejsce do znalezienia żony i przybijając pionę z El da Sensei’em…


Leschea feat. Masta Ace – You Know the Place


You know the place!!! Tym razem Masta wyprodukował taki banger…

Marley Marl and Big Daddy Kane feat. Masta Ace, Craig G and Kool G Rap
-The Symphony 



The Symphony to jeden z najlepszych posse cutów w historii rapu. BDK, Masta, Kool G Rap i Craig G( tak, tak, to ten Craig G „od Ostrego” ) na Dzikim Zachodzie. Wyobrażacie sobie współczesnych, „twardych” raperów, którzy wystąpiliby w takim pastiszu ?W obliczu dbania o wizerunek, a nie o umiejętności i jakość nagrań- to niemożliwe.

Crooklyn Dodgers – Crooklyn



Special Ed, Masta i Buckshot połączyli siły. Hymn Brooklynu. Bit produkcji Q-Tipa jest tak hipnotyzujący, że na stałe zagościł w moich uszach. Specjalnie do filmu Spike’a Lee. Ten kawałek jest jednym z najczęściej cut’owanych przez dj’ów. Nieśmiertelne wersy:


We did it like that and now we do it like this
We did it like that and now we do it like this
Go inside your mind and find a time that you miss(…)
My mentality is getting iller, killer
Instinct that's trying to infiltrate, but wait
I know you wanna enter but I can't let you in
My mind state's the maddest, I'm gone with the wind

Marco Polo feat. Masta Ace – Nostalgia



Ktoś jeszcze ma wątpliwości, że Marco to jeden z najgorętszych producentów w tej grze?

Saukrates - Rollin Feat. Masta Ace & O.C



Jak już wspomniałem przy O.C, kanadyjski producent wiedział o co chodzi i zaprosił do kawałka dwóch najlepszych undergroundowych MC lat 90. Podobno pieniądz rządzi światem. Jeśli chcecie wiedzieć czy tak jest w rzeczywistości i co się za tym kryje, to posłuchajcie Rollin. Kawałek pozamiatał Masta niesamowitą zwrotką i jego nieśmiertelnym mottem przewodnim:  cash rules everything except me




1Love

Kirk ASE ONE Douglas

niedziela, 20 maja 2012

HH Kemp Line-Up: Jean Grae

 


Leniwe, apatyczne, majowe popołudnie. Wprawdzie zewsząd docierają do nas różnorodne informacje dotyczące artystów, którzy wystąpią na tegorocznym festiwalu w Hradec Kralove. Jednak pozytywna gorączka dopiero nastąpi, gdyż zostało jeszcze sporo czasu do rozpoczęcia festiwalu, ale każde nowo pojawiające się nazwisko przyprawia nas, z każdym dniem, o zwiększoną ciepłotę organizmu. Postanowiliśmy przeanalizować najważniejszych uczestników HH KEMP A.D 2012, przedstawić pokrótce te muzyczne osobistości oraz ich dokonania. Ot, tak, żeby nie jechać do Hradec „w ciemno”. Choć mamy nadzieję, że większa część line-upu jest doskonale znana prawdziwym fanom „Festiwalu z Atmosferą”. A jak wiadomo, nadzieja jest…


Jean Grae


Ktoś kiedyś słusznie napisał o niej 'najbardziej szanowana, a z całą pewnością najbardziej szanująca się z raperek'. Trudno się z tym nie zgodzić. Jeśli pod swoje skrzydła wziął ją sam Talib Kweli, a gościnne występy proponują tacy mikrofonowi wyjadacze jak Masta Ace, Pharoahe Monch czy Atmosphere, to coś musi być na rzeczy. Własny, niepodważalny i bezkompromisowy styl, który ujawnia się przy okazji niebanalnych tekstów raperki rodem z NYC, choć jej korzenie wędrują aż do RPA.
Jean Grae to jeden z większych talentów kobiecego MC'ingu w zeszłej dekadzie. Bez dwóch zdań. To raperka, która słowami potrafi na mikrofonie krzesać iskry. Sprawdźcie…