Joł, elo i w ogóle siema. W dzisiejszym poście chciałbym troszkę ponarzekać na ostatnią edycję kultowego rap festiwalu jakim jest Hip-Hop Kemp. Co, jak i dlaczego? Zapraszam do czytania.
1. KOLEJKI
Organizatorzy dali dupy po całości. Wjazd na teren, odebranie opaski, wejście na pole, skorzystanie z toi toi'a, piwo, jedzenie i wyjazd z festiwalu - czekało się wszędzie i długo. Nie wiem czy ludzie odpowiedzialni za organizację nie przewidzieli takiego natarcia uczestników? Przecież musieli mieć wgląd ile biletów poszło. Na moje sokole oko to w tym roku było dwukrotnie więcej ludzi niż rok wcześniej. Najbardziej wkurzało czekanie do wejścia na teren festiwalowy. Nieraz zdarzyło mi się postać w kolejce około 30 min! Ludzi ogrom, a bramki obsługuje troje ochroniarzy...porażka. Poniżej zamieszczam filmik z wyjazdu z pola. Sami zobaczcie i posłuchajcie co się tam działo (przy okazji dowiecie się, że Klepa...).
2. ODGRZEWANE KOTLETY
Niby line-up w tym roku był zacny jednak to wszystko już było (oprócz Moncha, który w końcu dojechał). Dlaczego organizatorzy nie zdecydują się na zaproszenie kogoś nowego i to dużego kalibru? Chętnie posłuchałbym takiego Nasa, Snoopa, czy Cypress Hill ( o Jay'u już nie wspominając). A gdyby tak pójść w bardziej eksperymentalne brzmienie? Dizzy Rascal, Professor Green, Rizzle Kicks...Przecież koncert Foreign Beggars pokazał, że taka muzyka podoba się ludziom. Powiew świeżości na pewno by Kempowi nie zaszkodził.
3. NAGŁOŚNIENIE...
...było słabe.
4. PIWO
Podejrzewam, że to "Gambrinus" nie jest piwem złym jednak to co lali na festiwalu było:
a) niezbyt smaczne
b) niespecjalnie kopiące banie
c) piana > piwo
d) cena nie przystawała do jakości
Dodam jeszcze, że na ten czeski specjał czekało się zbyt długo, ale to wiecie po punkcie pierwszym...
5. POLACY
Trochę ich za dużo. Więcej różnorodności bym sobie życzył.
6. ATMOSFERA
Niestety w tym roku trochę jej zbrakło. Zamiast cieszyć się festiwalem to czekam w kolejce (patrz pkt 1), chce wypić zimne i dobre piwko na świeżym powietrzu to dostaje ten ochłap co wypisałem w pkt. 4, marzy mi się kąpiel pod prysznicem (tak, tak - w tym roku chciałem mieć większy kontakt z wodą niż w latach poprzednich) to się okazuje, że woda jest wyłączana o godzinie 13...
Ponarzekałem, ponarzekałem, ale coś dobrego też powiem. Koncerty były ok (Klepa wie), towarzystwo rybnickie zajebiste, Hruszka jak zwykle kopała i generalnie ta edycja Kempa było spoko.
No właśnie: "tylko" spoko. Czekałem na bombe, dostałem achtunga. Dzięki licznym krytycznym komentarzom na fanpejdżu HHK liczę, żę w przyszłym roku organizatorzy staną na wysokości zadania i poogarniają sprawy lepiej niż w tym roku.
Pozdro, B.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz