środa, 30 listopada 2011

"6 Numerów" cz.I - by Soulquarian.

W niedzielę uderzył Cpt Kirk Douglas, kolej na Soulquariana. Jego pierwszy tekst na 0.7 to początek stałego cyklu pod tytułem "6 Numerów", a więc coś innego niż zazwyczaj pojawia się na naszych łamach. Także bez przeciągania, bierzcie się do lektury i odsłuchu, bo w kolejce już czeka kolejny artykuł w nowym, zaskakującym(!) temacie. Gwarantuję, że dzięki tym kawałkom dojedziecie do końca tygodnia bez przeszkód. yO.

***

6 numerów: z gościnnym udziałem Buna B


Bun B, jedna druga legendarnego duetu UGK (R.I.P. Pimp C), mój drugi ulubiony raper po KRS-One'ie, raper z ponad dwudziestoletnim stażem, wie jak rozwalić swoją zwrotką każdy numer, nie ważne czy to numer Taliba Kweliego, czy Rick Rossa. W pierwszym odcinku mojego cyklu "6 Numerów" chciałbym wam przedstawić numery które oprócz tego że zawierają zwrotkę wyżej wymienionego, są bardzo dobre same w sobie.



6.Slim Thug – I Ain’t Heard Of That (Remix) feat. Pharrell Williams & Bun B
Dobry banger, nic nie jest w tym numerze zbyteczne.





5.Freeway & Jake One – Sho’ Nuff feat. Bun B

Numer pochodzi z krążka „The Stimulus Package”, który jest jedną z najlepszych płyt jakie dane mi było słyszeć w 2010 roku. Piękny beat Jake One’a, piękny rap dwóch gigantów z chropowatym flow, czego chcieć więcej? Czy ten kawałek będzie jeszcze odtwarzany w moim playerze? Sho’ Nuff!




4. Dizee Rascal – Where’s Da G’s feat. UGK 

Angielski akcent na mojej liście, Dizzee razem z Królami Podziemia celnie skwitowali telewizyjny gangsta mainstream. Oczywiście sami spropsowali siebie jako wiarygodnych, jakżeby inaczej.





3. Big K.R.I.T. – Country Shit (Remix) feat. Ludacris and Bun B

Kwintesencja południowego brzmienia w jednym tracku, spotkanie legend z utalentowanym młodziakiem, Bun B pasuje do tego wałka jak nikt inny. Jeśli to jest delegacja reprezentatywna dla trzeciego wybrzeża to jestem za. K.R.I.T. jest kontynuatorem wszystkiego co najlepsze na południu.




2. La Coka Nostra – Choose Your Side feat. Bun B

Świetna zwrotka Buna i gospodarzy, świetne flow, świetny beat Alchemista, świetny koncept zdartej psychiki człowieka wojny, wszystko świetne. “This AK-47 is God, these shells are individual angels of death / Guided by the most high / Programmed to purify anyone who approach mine’s / Suicide, homicide, genocide, we all die” (Ill Bill) takie wersy imponują i zabijają, żeby spropsować Buna musiałbym zacytować całą zwrotkę.. Chcesz słuchać takich wałków czy może wolisz różnego rodzaju sflaczałych łaków? Choose Your Side…



1. Termanology – How We Rock feat. Bun B

Dwóch mikrofonowych rzeźników się zebrało, trochę porapowali, pewnie trochę popalili, no i z tego wyszedł NIESAMOWICIE DOBRY numer… Kiedy pierwszy raz ten utwór wpadł mi do ucha, już tam na zawsze pozostał, od tego czasu uważam że Bun + Premo to wymarzona kooperacja w rapie, szorstki głos i niesamowite flow Buna pasują jak ulał do surowych bujających beatów Premiera. Koszmar słabych raperów.




stay tuned.

niedziela, 27 listopada 2011

Z cyklu "Zapomniani a szkoda": Herbie Hancock by Cpt Kirk Douglas

Faktem jest, iż obecnie kwatery 0.7 bardziej przypominają burdel niż bastion rzetelnego dziennikarstwa, przy czym my właściwie tylko odcinamy kupony od fejmu, jemy homara na obiad, kawior na kolacje, a ostatnio jak mogliście przeczytać w poczytnym dzienniku "fakt", w pokoju hotelowym redaktora B. 
znaleziono twarde narkotyki oraz kompromitujące zdjęcia z suto zakrapianej orgii. W związku z tym postanowiliśmy zasilić szeregi "zerosiódemki" nowymi twarzami, a to wiąże się z nowymi, świeżymi pomysłami. Panie, Kobiety, Dziewyczny, Koleżanki, oczekujcie tłustych zdań od Cpt Kirka Douglasa 
oraz gościnnie Soulquariana. O nas... zapomnijcie, idziemy w solidny melanż. Ok, dość pierdolenia słowem wstępu, zapraszam do lektury. klepa.

***


Postaram się was zapoznać albo przypomnieć  o najważniejszych postaciach szeroko rozumianej tzw. „Black Culture”. Nie liczcie na chronologię bo to w ogóle nie jest najważniejsze. 
Będę wam opisywał postacie, które swoimi dokonaniami w ogromnym stopniu zasłużyły się dla współczesnej kultury, a niestety bardzo często wypadły z obiegu współczesnej popularności.

Opisując dzisiejszego artystę mógłbym tylko napisać, że stanowił jeden z trzonów kwintetu samego Miles’a Davis’a. Mógłbym również wspomnieć, że jest jednym z najwybitniejszych  pianistów i kompozytorów jazzowych w historii muzyki, a swoimi dokonaniami podłożył trwałe fundamenty pod muzykę rap oraz Dj-ing,  i to w zupełności powinno wystarczyć.  Jednak jak mawiał klasyk:  if you don't know the past,the future is worth shit, dlatego czytaj to uważnie dzieciaku bo mowa będzie o Herbiem Hancocku.

Od siódmego roku życia grał na fortepianie i uznany za muzyczne "cudowne dziecko" w wieku 11 lat zagrał koncert fortepianowy z Orkiestrą Symfoniczną z Chicago.
Jako nastolatek wsłuchiwał się w nagrania Oscara Perersona i George'a Shearinga, a następnie studiowaniu utworów m.in. Milesa Davisa czy Johna Coltrane'a. 
Debiutancki album Hancocka ukazał się w 1962 roku i nosił tytuł "Takin' Off". Z niego właśnie pochodzi utwór "Watermelon Man". Dzięki niemu już rok później, muzyk był w zespole Milesa Davisa. Tam razem z Ronem Carterem (kontrabas) i Tonym Williamsem (perkusja) stworzył tam najsłynniejszą sekcję rytmiczną modern jazzu. W tym czasie Hancock nagrywał także sesje dla słynnej wytwórni Blue Note.

Zresztą sam Davis w swojej autobiografii akcentował wielką pasję gry Hancocka:
„…A ego każdego z nas nie pozwalało na dawanie dupy. Tony(Williams) nadawał tempo, a Herbie był jak gąbka. Cokolwiek zagrałeś, pasowało mu, wciągał wszystko(…)przypominał mi gościa, co będzie pił i pił, aż nic w butelce nie zostanie- tylko dlatego, że jest co pić. Taki był na początku, grał, grał i grał, bo potrafił, bo nigdy nie brakowało mu pomysłów, bo uwielbiał grać. Rany, skurwiel grał tak dużo, że czasami chodziłem do niego i udawałem, że mu odetnę obydwie dłonie… „( M.Davis & Q.Troupe-Miles.Autobiografia).

Myślę, że właśnie to ogromne absorbowanie przez Herbiego ukształtowało jego muzykę- bardzo eklektyczną, pełną różnych inspiracji i zwinnie poruszającą się na wielu muzycznych horyzontach-od popu, rap, jazz aż po techno.
Zaraz po odejściu z zespołu Davis’a, Hancock zaczął rozwijać muzykę fusion. Efektem był m.in. bestsellerowy album "Head Hunters", nagrany w roku 1973 dla Columbia Records. Nawet Biblioteka Kongresu Stanów Zjednoczonych dodała ten album do swoich zbiorów i oznaczyła jako: kulturowo, historycznie i estetycznie ważne.
Hancock miał także talent do świetnego wykorzystywania elementów rapu i techno - dowodem był m.in. album "Future Shock" wydany w 1983. Oczywiście najsłynniejszy track z płyty- Rockit- szybko stał się wielkim hitem a przy tym rozpoczął prawdziwe boom na turntablism. Pamiętacie to? 



Przedmiotem podziwu jest zwłaszcza inwencja rytmiczna Hancocka i jego inwencja improwizacyjna. Od ponad trzydziestu lat tworzy on muzykę zarówno o charakterze czysto jazzowym, jak i będącą pod mniejszym lub większym wpływem popu, rapu i techno, w każdym z tych gatunków poruszając się z równą swobodą.

Ps.   Wielu artystów wykorzystywało fragmenty utworów Herbiego jak np.Us3, 2Pac, Nas, Madonna, Kool G Rap, LL Cool J i wielu, wielu innych. Sprawdźcie to koniecznie





Ps.2. Wspaniała wiadomość dzisiaj obiegła świat: KONIEC LOCKOUTU w NBA!!!
Zatem:  Let the games begin and go Lakers!!! 
Cpt Kirk Douglas

niedziela, 6 listopada 2011

Evidence - Cats&Dogs (Rhymesayers, 2011)

Zaskoczył mnie nowy Ev tym, że mnie... nie zaskoczył. Dlaczego? By odpowiedzieć odniosę się do pierwszego solo Perretty - "The Weatherman". Wydany dwa tysiące siedem lat po narodzinach Chrystusa album, był niezwykle odważnym eksperymentem, krokiem naprzód w rozwoju truskuli, ortodoksi kiwali głowami słysząc takie "mr.slow flow", a mi samemu zajęło trochę czasu by skumać jazdy producentów: alchemista czy sid roamsówBiorąc pod uwagę dzisiejsze standardy, album wciąż brzmi kozacko, oryginalnie i nadal aktualnie, starzeje się jak wino, polecam!. 

Bystry czytelnik(a przecież odwiedzają nas tylko tacy) już wie gdzie tkwi problem "Cats&Dogs". Nie spodziewajmy się odkyrwania Ameryki, bliżej tu do rdzennego hip-hopu niż do lotów na księżyc. Oczywiście nie sugeruję, że to źle wysmażyć solidny kawałek klasycznego grania, tym bardziej w czasach gdy dużo osób nieudolnie próbuje latać na marsa bez odpowiednich zabawek i warsztatu, za wysokie progi Panowie!. I tym bardziej gdy dostajemy takie petardy jak "It Wasn`t Me", "I Don`t Need Love", Premierowskie "You"  (pod rząd!) oraz popisowy numer Sid Roamsów "Late For The Sky" z gościnnym udziałem Slug`a i Aseop Rock`a. Bez wątpienia najlepsze momenty kotów i psów.

Jeśli można przyczepić się do braku nowych rozwiązań, to nie sposób "mieć coś" do samego Evidenca. To on jest głównym bohaterem tego koncept alumu, rządzi i dzieli, dzieli i rządzi czy cos czy coś. Każda biegła w temacie rapgłowa doskonale zdaje sobie sprawę z lirycznych skillsów Mr.Slow Flow. "Cats&Dogs", podobnie jak "The Weatherman" dostarcza nam spory bagaż smacznych tekstów.

Dla fanów - a w Polsce ten sympatyczny kalifornijczyk ma ich naprawdę sporo - pozycja obowiązkowa, reszcie polecam numery wymienione w tekście. Evidence na kempie z djem Babu zatrzymującym winyl plecami (dziś nazwalibyśmy to momentem epicki, wtedy sikałem ze szczęścia) ? Hmmm... Dobry pomysł.


ps. pokocham osobę, która zafunduje mi nową fife lub battlefielda? nie ważne, brzydka, głupia, bez nosa, pokocham!. ba, nawet pozwolę zagrać... raz.

pa. 

Klepowski