"Koniec hibernacji / 2010 rok / tłusty powrót" - tak nawija Jot w pierwszym kawałku. Czy rzeczywiście "Pchaj to z taśmy" to mocna rzecz? Sprawdźcie recenzję B-BoBa, a wszystkiego się dowiecie. Lecimy!
Zacznijmy od tego, że Jot i Pstyk wypuścili ten mikstejp na kasecie magnetofonowej. Jeżeli nie pamiętacie jak ów nośnik wygląda(ł) to przypomnijcie sobie "Smurfne Hity" ;). Zajebisty pomysł. Back to 90's skurwielu. Szkoda, że było tylko 50 sztuk. Piszę "było" bo już nie ma. Wszystko poszło. All in all plus za formę wydania.
Jot to, w moich oczach, jeden z niewielu w tym kraju posiadający fajny, mocny, klasyczny styl. Na "Pchaj to z taśmy" tylko to potwierdza. Flow płynie po bitach w sposób rzadko spotykany w polsce.
Nawijki Jurka skaczą po różnych tematach. Mamy tu spoglądanie na scenę oczami dojrzałego rapera ("Pchaj to z taśmy"), dobry storytelling w kawałku "5 rano", czy grillowy numer "Barbeq".
Wersy nie koniecznie wgniatają w fotel, ale perełek nie brakuje ("To co odróżnia graczy od reszty / to nie sneakersy, kaszkiety to wersy").
Dodam jeszcze, że gościnnie pojawiają się Procent (fajna zwrtoka), Prys, Bleiz, Wozu i Joker (tego nie znam).
"Pchaj to z taśmy" to przyjemna rzecz na wakacje. Dzięki Dj'owi Pstykowi całość jest świetnie "posklejana", Jot dał popis stylu na amerykańskich bitach (m.in. "Classic", "You Can;t Hide, You Can't Run") i to wszystko w klimacie nie z tej epoki. Polecam. 8/10.
B-BoB.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz