niedziela, 11 grudnia 2011

Z cyklu: Dzieciaku odrób lekcję: O.C cz.I by Cpt Douglas

“Hip Hop is somethin you live....rap is somethin you do”





     Nas, Biggie, Hova-można się zgadzać lub nie, ale w swoim czasie każdego z nich uważano za króla nowojorskiej sceny rapowej. Ok, a jak się sprawy miały jeśli chodzi o podziemie? Jak dla mnie, scena „independent” miała również takich asów, którzy w latach 90tych całkowicie pozamiatały rapowy underground- O.C oraz Masta Ace.
     Celowo zaliczyłem tych typów do podziemia, ponieważ mimo tego, że mieli kontrakty z poważnymi labelami( jak np. O.C swego czasu z Wild Pitch), to nie odnieśli aż tak wielkiego sukcesu komercyjnego jak reszta. Nie oznacza to oczywiście, że jakościowo odbiegali od innych artystów-wręcz przeciwnie.
     W tej edycji „Dzieciaku odrób lekcję” skupię się na byłym członku formacji Diggin' in the Crates- O.C, jednym z najbardziej underrated raperów w historii tej muzyki.

Omar Credle przyszedł na świat w 1973 roku, na Brooklynie. Zadebiutował już w 1991 roku, w kawałku „Fudge Pudge” legendarnej grupy Organized Konfusion, którą tworzyli Pharoahe Monch i Prince Po( swoją drogą sprawdźcie teledysk do tego kawałka ze względu na fryzurę Faraona i sylwetkę Omara!).Później był jeszcze feat u Mc Searcha w remixie numeru „Back to the Grill” (sprawdźcie to także ze względu na wersy młodziutkiego Nasa ). Dobre nagrywki Omara zaowocowały kontraktem z legendarnym dla „Złotej Ery” labelem Wild Pitch, który skupiał już w swoich szeregach takich artystów jak Gang Starr czy Ultramagnetic Mc's. Debiutancki album z 1994 roku „Word…Life” spotkał się z uznaniem zarówno fanów, jak i krytyków, do dziś jest uwielbiany w rapowych kręgach. Stawia się go na równi z takimi albumami jak: Ready to Die Biggiego , The Sun Rises in the East Jeru the Damaja, Reasonable Doubt Jay-Z a nawet Illmatic Nasa.
     Word…Life to jeden z najlepszych debiutów solowych w historii muzyki rap. To kwintesencja ciężkiego, nowojorskiego brzmienia ostatniej dekady XX wieku. Słuchacze mogą delektować się znakomitymi storytellingami i obrazami, które O.C serwuje w bardzo płynny sposób. Za produkcję odpowiadali Organized Confusion, Buckwild czy Lord Finesse, a na single wybrano takie kawałki jak: 
„Born 2 live”

oraz  „Time's up”
     O ile w przypadku Nasira Jonesa można powiedzieć, że dopadł go mały syndrom drugiej płyty, ponieważ kolejne albumy (choć niektóre bardzo dobre) nigdy nie osiągnęły poziomu genialnego Illmatica, to w przypadku O.C o owym syndromie nie było mowy.
     O.C nie spoczął na laurach i w 1997 roku nagrał jeden z najznakomitszych albumów w muzyce rap - „Jewelz”. Za produkcję krążka wzięli się kumple z D.I.T.C- Buckwild, Showbiz, Lord Finesse, a także Dj Premier(sprawdźcie „My world”), Dj Ogee oraz Mr Walt z Da Beatminerz. Co ważniejsze każdy z nich był w życiowej formie.  Niektóre podkłady nie były już tak ciężkie i surowe jak na „Word…Life”. Ma to związek z faktem, iż O.C chciał dotrzeć tą płytą do szerszej publiczności, stąd takie kawałki jak: „Far from yours”, czy oparty na znanym motywie z piosenki Sugarhill Gang -„8th wonder” - Dangerous:
 
     Poznajecie kto pojawił się na featuringu? Tak, tak. To sam Big L, który także należał do D.I.T.C.
     Obaj MC niszczą w tym kawałku i pokazują kto tak naprawdę rządzi w tej grze. Takie punche jak te poniżej mówią same za siebie i na długo pozostają w głowach słuchaczy: 
„Fly like a Testarossa, my God
Do not attempt to diss me and my squad
Diggin in the Crates crew click my brother
I'm on the mic, Big L is on the other..”(O.C) 
“I be that smooth cat you never seen rollin with clowns
One of the few from Uptown that's holdin it down
Hoes is on me like I'm welfare, even rich ones
that live in Bel Air, is this Big L yeah, hell yeah”(Big L)
“You can't fuck with the place cause we just too hot
So all that mess you pop I suggest you stop..”(Big L)

      Na single wybrano “Far from yours” oraz “Can't go wrong”. W “Far from yours” O.C po raz kolejny wyjaśnia, że większość raperów może mu czyścić co najwyżej buty: 
“I was assigned to Earth, on a mission
To spread worldwide my glorious compositions…” 
czy 
“From fans to enemies I'm the antidote and remedy
I'ma philosophize, analyze, no question
If I die I'ma return like Jesus' resurrection” 
     Całą płytę można słuchać i słuchać. O.C bawi się różnymi stylami. Tematyka na „Jewelz” przypomina prawdziwy wachlarz. Mamy tutaj szeroką gamę zagadnień od metafory wojny, po opowieści pełne abstrakcji czy też historię tajemniczej kobiety.
     Niestety klasyki nowojorskiego rapera nie szły w parze z komercyjnym sukcesem.
     Kolejny album „Bon apetit” ukazał się w 2001 roku. Wiele osób zarzuca tej płycie wtórność i pójście w komercję. Powiem wam, że życzyłbym sobie w dzisiejszym mainstreamie tylko takich płyt. Ok, płyta nie zamiata tak jak poprzednie albumy( które zawiesiły niesamowicie bardzo wysoko poprzeczkę), ale zdecydowanie nie można mówić, że jest to słaba płyta. Przede wszystkim jest zupełnie inna stylistycznie. Wciąż stoi na bardzo wysokim poziomie, nieosiągalnym dla wielu raperów( szczególnie tych „dzisiejszych” ).
     Większością produkcji zajął się Buckwild. Jeden bit dołożył Lord Finesse, dwa Ahmed. Tradycyjnie O.C ograniczył gościnne występy na jego albumach do absolutnego minimum. Wśród wyróżnionych znaleźli się przede wszystkim A.G, The Ghetto Dwellaz oraz Jay-Z. Ciekawostką jest, że Buckwild zsamplował Krzesimira Dębskiego w utworze „Utmost”( oczywiście znamy ten podkład również z innego nagrania ) 
      Jak Credle wspominał w wywiadzie, tym albumem chciał przywrócić elementy funku i soulu do rapu(stąd bity są „wygładzone” w porównaniu do „Word…Life”). Raper stwierdził, że jest przekonany iż album stanowi punkt wyjścia dla stylu, który potem na szeroką skalę wypromowali Jay-Z i Kanye West. Credle tym zabiegiem zyskał jeszcze więcej fanów. Zapytany czy żałuje nagrania tego albumu odpowiedział, że nie, wręcz przeciwnie.
      Co ciekawe w europejskiej wersji płyty znalazły się dwa dodatkowe nagrania: „Half Good, Half Sinner” oraz „"Ex-O-Cise (No Hook Theory)".
      Płyta zawiera też nagranie „Psalm #23”, który jest hołdem dla zamordowanego Big L'a. 

 O.C feat Jay-Z - Bonafied

      4 lata Omar Credle kazał czekać swoim fanom na kolejny krążek. Całkiem sporo, ale trzeba przyznać, że warto było. „Starchild” ukazał się w 2005 roku poprzez label Grit Records. Szczerze wam powiem, że po pierwszym przesłuchaniu spadłem z krzesła i jeszcze długo nie mogłem podnieść się z ziemi! Brooklyński MC powrócił z kolejnym genialnym albumem i zaskoczył wszystkich tym, że nie zaprosił do współpracy, tak jak to miało miejsce w przeszłości, nikogo z D.I.T.C.  Poszukiwał nowego, świeżego brzmienia w swoich utworach, dlatego też zdecydował się na kooperację z mniej znanymi(wówczas) producentami jak: Statik Selektah, Locsmif, Vanguard oraz Soul Supreme(Szwecja). „Starchild” to niesamowicie nawiązujący do złotej ery rapu, piękny, przepełniony duszą i głębokim brzmieniem album, którego do dziś słucha się „na raz”. Kolejnym faktem, który świadczy o „back to the essence” tej płyty jest spora ilość scratchów i cutów-zajęli się tym Dj Revolution i Dj Statik Selektah. Na płycie nie ma gościnnych występów. Wyjątkiem jest kawałek „Evaridae”, w którym gościnnie udziela się Pharoahe Monch(śpiewający!!!).

O.C feat Pharoahe Monch - Evaridae 
Ok, możecie mówić, że przesadzam i robię zbytnie pokłony tej płycie, ale sprawdźcie co np. napisali inni o „Starchild”: 
„…Ta płyta to esencja... wróć. Ta Płyta to ESENCJA. Esencja tego jak powinien brzmieć hip-hop w XXI wieku. Esencja tego jak powinny brzmieć pełne duszy i pasji bity i co powinien robić z nimi MC. Słuchanie tego albumu kojarzy mi się z uczestniczeniem w niesamowitej bajkowej, klimatycznej kosmicznej ekspedycji ku nowym nieodkrytym galaktykom. Czuję się jakby prowadziło mnie przez nie właśnie tytułowe gwiezdne dziecko. Po prostu zagłębiam się w (arcy)dziele Credle'a całkowicie- "I'm startin relax like everyday". O.C. jak przystało na weterana mikrofonu nie nudzi, nie powtarza się i ma wiele do przekazania…”( Mateusz Natali- Popkiller, 2010) 
      No właśnie, kluczowe słowo - ESENCJA. Nie ma chyba lepszego słowa, które oddaję wartość tego albumu. Esencja prawdziwego rapu, który w dzisiejszych czasach jest towarem bardzo deficytowym, wręcz pożądanym. „Starchild” to płyta, która powinna być absolutnym abecadłem każdej osoby, która zaczyna interesować się rapem.
O.C - Getaway 


O.C - Story to tell 
      Niestety problemy nadal nękały O.C. Z powodu oskarżenia o bezprawne użycie sampla, musiał on wycofać album ze sprzedaży w USA. Myślę, że to właśnie zaważyło na braku sukcesu komercyjnego płyty. Omar wkurzył się tak mocno, zerwał kontrakt z Grit Records i jeszcze w tym samym roku nagrał „Smoke and Mirrors”. Tym razem album został wydany przez niezależny label Hieroglyphics Imperium Recordings należący do ekipy Hieroglyphics z Oakland.
      „Wiedząc w jaki sposób pracuje, ludzie z Hiro powiedzieli: 'Nie będziemy Ci matkowali. Rób swoje'. Powiedzcie - ile wytwórni tak podchodzi do swoich artystów?”- zapytał O.C. Raper był mile zaskoczony swoją pozycją w wytwórni - jako jedyny artysta ze wschodniego wybrzeża czuł się wyróżniony: „Ludzie z Hiero doświadczyli tego całego biznesowego gówna, z którym miałem problemy. Jestem przez nich traktowany jak partner, a nie jak szeregowy artysta.”-dodał.
     Produkcją zajął się mało znany Mike Loe, a jeden kawałek wyprodukował The Fyre Department.
     Hmmm…Jak w skrócie opisać ten album? Bardzo dobry. Całość wyszła bardzo dobrze, choć nie dorównała do świetności poprzednich produkcji. Powiem wam szczerze, że płyta jest dużo lepsza niż się spodziewałem( a byłem pełen obaw), choć jak dla mnie, na „Smoke…” jest kilka piosenek tzw. „zapełniaczy”, zupełnie zbędnych, które troszkę obniżają moją ocenę. Autor z jednej strony snuje refleksje o własnej osobie, o rodzinie, utraconej miłości, z drugiej natomiast opowiada o blaskach i cieniach muzycznego biznesu, o hipokryzji tego biznesu. Jak sam stwierdził: „Poza tym całym blichtrem i manipulacją w mediach, stoi rzeczywisty biznes, powierzchowność, puste obietnice, lizusostwo i sprzedawanie duszy”.
     O.C wciąż raczy nas swoim laidbackowym flow, szczerym głosem i prowokującymi do myślenia tekstami, natomiast znakomite bity(Mike Loe- sprawdźcie tego typa!!!) wyostrzają jego flow i wznoszą ten album na wysoki poziom. Credle jako weteran sceny, który poznał wszystkie nieszczęścia branży, daje album dojrzały, z perspektywy dojrzałego mężczyzny. Skupia się na różnych kwestiach, od ulicznych opowieści, przez życiowe rady, aż po środki ostrożności. Po raz pierwszy w swojej karierze ma pełną swobodę artystyczną, dzięki Hiero Imperium. Starczy lania wody, niech przemówi muzyka:
     O.C - Emotions 
    
     O.C - Shorty 
     
     O.C - Gone 
     
      W 2007 roku, nakładem wytwórni Next Mill Entertainment na światło dzienne wyszedł album „Hidden Gems”. Jest to kompilacja remiksów, niewydanych tracków i kawałków, które nie znalazły się na płytach. Całość liczy 16 numerów(w tym dwa nowe kawałki). Piosenki uszeregowano chronologicznie. Album otwiera „O-Zone” w oryginalnej, niewydanej wersji Buckwilda. Zaraz później „Snakes”, remix „Word…Life”. „Stronjay” w bardzo laidbackowym podkładzie O.Gee. Na „Hidden Gems” znalazł się wielki hit z soundtracku do filmu Spike'a Lee „Clockers”, niekwestionowany hymn Brooklynu. Znacie ten kawałek?:
     Crooklyn Dodgers 95 - Return of the Crooklyn Dodgers 
    
     O tym kawałku napiszę poźniej, w dalszej części, póki co just enjoy and listen.
Co dalej? Poźniej usłyszeć możemy m.in. klasyczne już kawałki D.I.T.C - „Day one” oraz „Get yours”, ale koniecznie sprawdźcie kawałek „U-N-I”!!!!Całkiem niezła kompilacja. 
      W następnej części skupię się na dokonaniach O.C w legendarnej i bardzo zasłużonej dla rap gry grupie - D.I.T.C, także na kolaboracji z A.G.

Stay tuned 
   
Captain Kirk Douglas

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz