poniedziałek, 19 grudnia 2011

"Z głowy" - opowieść hustlera o hustlerce.

Dzień dobry. 
Jesteśmy poważni. Zaczesujemy grzywkę na bok, ubieramy marynarkę, płaszcz i śmigamy do pobliskiej galerii sztuki. Kirk Douglas nie tak dawno uraczył was wpisem o członku nowojorskiej bohemy, tekstem który "pchnął" mnie do napisania paru słów o prozaiku, dramaturgu, scenarzyście, pisarzu, o Januszu Głowackim, tak żeby nasz blog stał się bardziej "ę ą". Właściwie skupię się na pozycji "Z głowy", którą to udało mi się dorwać na allegro z rok, może dwa lata temu. Polecam taką formę nabywania książek, często można znaleźć interesujący stuff za grosze.

Nie ukrywam, że zainteresowałem się postacią pana Janusza po rekomendacji na "Jak jesteś stewardessą to pozdrów nasze ego tam"gdzie Ras i Ment XXL określili współscenarzystą "Rejsu" (tak, tak!) jako "ulubioną inspirację pozamuzyczną". 

"Z głowy" to doskonała okazja by rozpocząć przygodę z ur. w 1938r. autorem takich tytułow jak: Nowy taniec la-ba-daMy sweet Raskolnikow, Moc truchleje, Ostatni cieć, gdzie Głowacki w ironiczny, często podlany sarkazmem sposób, prowadzi nas przez różne etapy swojego życia, nie stroniąc przy tym od dobrego dowcipu i celnej puenty. Mamy tu więc do czynienia ze zbiorem opowiadań autobiograficznych z których to dowiemy się o tym jak się żyło i jak żyli artyści za komuny ,i czy rzeczywiście "środowisko" pijało wódkę w ilościach prawdziwego studenta, może zdziwić ilość bardziej lub mniej znanych postaci przewijających się w życiu "Głowy" (np. HimilsbachWajda czy Danny Boyle - reżyser choćby kontrowersyjnego "Trainspottingu"). Poczytamy też o epizodach z kobietami - wiadomo -, a jak o kobietach to i także o córce oraz matce Głowackiego. Będąc przy kobietach pozwolę sobie trochę zacytować Pana Jankatak dla zachęty i pragnę nadmienić, iż nie był męskim szowinistą,chyba.

"...Tak samo jest z mieszkaniem, mimo okien. Na dłuższą metę samemu trudno, więc się kogoś wpuszcza. Kobietę na przykład. I jest chwila ulgi. Ale potem już nie można tego tłoku wytrzymać, się ją wyprowadza i znów można żyć. I potem od nowa. Nie ma wyjścia."

"...Ktoś idzie sobie na przykład ulicą, widzi faceta, który rzyga, i mówi: "Całkowicie się z panem zgadzam". Tyle,że polski egzystencjalizm traci czystość, bo się zawsze troszkę politycznie kojarzy. Brodski odradzał mi wymianę kobiet. Bo po trzech latach wszystko jest tak samo, tyle że przybywa rachunków na biuru. Ale wymieniał."

I tutaj genialne, niezwykle na czasie spostrzeżenie (jedno z wielu), tym razem nie o Paniach, ale w rozdziale o córce:

"Bez zdjęć nie ma rozmowy. Same słowa już są do niczego. Czytelnicy tabloidów nie chcą słów. Chcą krwi i mięsa, słowa mają gdzieś. ZWŁASZCZA ŻE NIE KAŻDY CZYTELNIK UMIE CZYTAĆ"

Dziwić może fakt, iż Janusz Głowacki osiągnął większy sukces w Ameryce niż w Polsce, gdzie mieszka już od grudnia 1981 roku w Nowym Jorku (mieście, które najlepiej zna kolega Jacek Sz.). Amerykanie docenili takie dramaty Głowackiego jak: Polowanie na karaluchy, Antygona w Nowym Jorku oraz Czwarta siostra. A talent naszego rodaka "obdarowali" prestiżowymi nagrodami literackimi, m.in.: American Theatre Critics Association Award, 1987, John S. Guggenheim Award, 1987,Hollywood Drama-Logue Critics Award, 1987, National Endowment for the Arts, 1988
Na łamach "Z głowy" oczywiście będziemy mieli okazję poczytać o tych naszych "przyjaciołach" z USA:

"Zaraz po aferze Moniki Lewinsky bardzo popularna nowojorska popołudniówka wydrukowała listę najobrzydliwszych postaci XX wieku. Na pierwszym miejscu był Hitler, na drugim Bill Clinton, a na trzecim Stalin, Na piątym Mengele, na szóstym przycupnęła Hillary Clinton, Siódmy był Saddam Husajn, a ósmy Adolf Eichmann. Dwudziestkę zamykał Kuba Rozpruwacz. ..."

Nic tak naprawdę nie jest czarne albo białe:

"Wracając późno, musiałem uważać, żeby nie nadepnąć na znajome ekspedientki z pobliskiego McDonalds`a leżące na podłodze z uśmiechem ulgi i sterczącą spomiędzy ud strzykawką".

Myślę, że te kilka powyższych zdań z omawianego wydawnictwa zachęci  każdą oczytaną, kumatą głowę do sięgnięcia po "Z głowy", a potem może i do pozostałych pozycji. 
Jeżeli jesteś fanem sagi zmierzch to stanowczo odradzam; nie ma już dla Ciebie ratunku i nie masz prawa czytać ZeroSiedem.

sir Klepa

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz