czwartek, 7 czerwca 2012

Z cyklu „Zapomniani a szkoda” : Ed Wood - Glen czy Glenda ?






"Jeżeli chcecie mnie poznać, obejrzyjcie film Glen lub Glenda (ang. Glen or Glenda). To ja, to niewątpliwie moja historia. Ale moją dumą i radością jest „Plan dziewięć z kosmosu”. Użyliśmy w nim dekli od kół Cadillaca jako latających talerzy."(Ed Wood)






Nie wiem czy widzieliście film Woody’ego Allena pt.” Koniec z Hollywood”? Tam główny bohater- mocno stetryczały reżyser, który „jedzie” na swoim nazwisku- dostaje ostatnią szansę od losu. Ma wyreżyserować film. Wszystko wygląda wspaniale dopóki…ów mistrz kadru nie traci (czasowo) wzroku. Wycofać się oczywiście nie ma zamiaru, choć momentami zdaje się wykazywać początki paranoi, a wszelkie niedoskonałości związane z brakiem wzrokowej percepcji czy z normalnym funkcjonowaniem, umiejętnie ukrywa przed światem. Ostatecznie film w Hollywood okazuje się klapą. Natomiast zyskuję ogromne uznanie w Europie…

Cofnijmy się kilkadziesiąt lat wstecz. Nasz dzisiejszy bohater już za życia został okrzyknięty najgorszym reżyserem wszech czasów, który w dodatku ma czelność stąpać po ziemskim padole.  Jak wiemy już od najmłodszych lat, życie bywa bardzo przewrotne i lubi płatać różnorodne scenariusze. „Najgorszy reżyser” został doceniony dopiero wiele lat po śmierci, a w niektórych kręgach jest wręcz ubóstwiany.  Miłośnicy kiczu oraz filmowej tandety czcili Wooda.

Absolutny król filmowej szmiry, który zdumiewał swoją postawą, osobowością i zachowaniem nawet swoich bliskich. Trzeba uczciwie przyznać, że Ed nie zawsze przejawiał POSTAWĘ osoby zdrowej umysłowo, a to w dużej mierze miało swój oddźwięk w jego twórczości. To, że lubował nosić sweterki z angory czy przebierać się za replikę blondwłosej gospodyni domowej, to tylko dodawało smaczku jego legendzie…

Zastanówmy się przez chwilę, który „artysta” w dzisiejszym świecie, świecie wymagającym dbałości o wizerunek i salonową kindersztubę, otwarcie głosiłby, że lubi ubierać czasami damskie ciuchy? Taki był Ed Wood

 Glen or Glenda?


Nawet pies policyjny nie wywąchałby w filmach Wooda dobrych dialogów ( jeśli, w ogóle w filmach Wooda istniały, a wypełzające słowa z ust interlokutorów można nazwać dialogami), prawidłowego montażu czy aktorstwa. Nie odnajdziemy również scenariusza z prawdziwego zdarzenia. Fabuła często była wymyślana na poczekaniu. Prowizoryczna, kartonowa scenografia. Aktorzy przypadkowi(poza stałą ekipą), dosłownie z ulicy, a o dublach naturalnie Wood słyszał tylko, gdy ktoś grał w brydża. To był właśnie żywioł Wooda. Powód jego wszelakich niepowodzeń, ale również późniejszej chluby. 

Wood zebrał wokół siebie małą grupę gwiazd, których sława już dawno przygasła. Najsłynniejszy był Bela Lugosi aktor, którego kreacja stała się pierwowzorem wampira we współczesnej kulturze masowej. Jednak potem horrory straciły na popularności. Lugosi popadł w alkoholizm oraz uzależnił się od morfiny.
Ed Wood nie wiedział i nie potrafił robić filmów, tak jak jego idol Orson Wells, ale nadrabiał to szczerością i kompletnie "niegwiazdorskim" stylem bycia oraz niezwykłą pasją, którą śmiało można przypisać małemu dziecku bawiącemu się zabawkami.
Mimo przeciwności losu, braku talentu oraz przy minimalnych środkach, Wood kochał to, co robił. Kiedy następowała „Akcja!” i kamera poszła w ruch, Wood przenosił się do świata pełnego fantazji, do świata lepszego i przepełnionego pasją. Wszelkie problemy i mankamenty zanikały…

W roku 1994 Tim Burton nakręcił biograficzny film Ed Wood, w którym opisał historię powstania trzech filmów Wooda: Glen lub Glenda, Narzeczona potwora oraz Plan 9. W postać najgorszego filmowca wszech czasów wcielił się Johnny Depp, a Lugosi był grany przez Martina Landau (otrzymał za tę rolę Oscara).


Cóż, nikt nie rozgrzeje lepiej w zimną noc, niż najgorszy reżyser wszechczasów. W „Glen czy Glenda”, Wood wciela się w mężczyznę, który ukrywa przed swoją żoną słabość do kobiecej garderoby. Oryginalna, odważna jak na lata 50. I zlepiona z dwóch nowelek fabuła. Bela Lugosi w jednej z ostatnich ról, bajdurzący na ekranie nieskończone bzdury i ukradzione z archiwum ujęcia błyskawic, które dają w efekcie jeden z najbardziej zadziwiających filmów, jakie kiedykolwiek powstały.





ps1. nie jest prawdą, że używał dekli jako latających talerzy w zdjęciach do filmu „Plan 9 z przestrzeni kosmicznej”. W rzeczywistości użyto tanich zabawkowych modeli dla dzieci. Wood wymyślił tę historię o deklach, bo dobrze brzmiała w czasie wywiadów.

ps2. Z ciekawostek prasowych można wyczytać, że Wood poszukiwał niekiedy inwestorów dla swoich produkcji w bardzo egzotycznych kręgach. Produkcja Planu 9 została w sporej części sfinansowana z pieniędzy kościoła baptystów. Poglądy religijne inwestorów zmusiły Wooda do ochrzczenia całej ekipy. Wood początkowo chciał nadać filmowi tytuł Rabusie grobów z przestrzeni kosmicznej (ang. Grave Robbers from Outer Space), ostateczna wersja została narzucona przez przedstawicieli kościoła. Wood uznał potem podobne zmiany za przyczynę komercyjnej klęski jego filmu.

ps3. W USA zarejestrowany jest Kościół Edwarda Wooda, który nawiązuje do filmów oraz życia Edward Wooda

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz