Rzeczywiście miniony rok był
bardzo uprzejmy wobec nas jeśli chodzi o wydawnictwa muzyczne. Jako,
że Naczelny kartelu ZeroSiedem stale naciska na mnie abym wreszcie
strzelił jakieś podsumowanie, zatem nareszcie znalazłem garść
czasu i postanowiłem coś napisać.
Minął rok 2011. Czas na jego
wielkie podsumowanie z kartelem ZeroSiedem. Żeby było jasne:
Kapitan Kirk Douglas nie lubi podsumowań. Szczególnie, jeśli
chodzi o sztukę, bo na podstawie jakiego klucza można dokonać
PODSUMOWANIA czegoś co samo w sobie jest nastawione na indywidualną
percepcję i ocenę? Jak niby mam zestawić różnych artystów i ich
odmienne style oraz zastosowane przez nich środki? Dlatego właśnie
nie jestem zwolennikiem wszelakich rankingów, jednak podzielę się
z wami własnymi odczuciami na temat wybranych pozycji z 2011 roku.
Oczywiście będzie to tylko kilka albumów z racji tego, że
praktycznie cały czas przeczesuje dokonania artystów z ubiegłego
roku, z bardzo prozaicznej przyczyny- braku czasu.
Nie
mogłem się zdecydować na formę jaką ma przyjąć to moje resume,
więc niech to będzie przedstawienie moich ulubionych albumów( a
przynajmniej kilku wybranych) oraz zapamiętane tracki z 2011 roku.
So
let’s start the show:
Mała
legenda na wstępie:
skala
od 1-5
połowa
punktu
Rzutem
na taśmę, bo album wyszedł dopiero w grudniu 2011, filadelfijczycy
zawładnęli odbiornikami od L.A po Tokio. Eksperyment z koncept
albumem powiódł się w pełni. Nie ma zresztą co pisać więcej,
odsyłam was do naszej recenzji (o
"undun" słów kilka), gdzie razem z Bossem
przedstawiliśmy nasz punkt widzenia odnośnie tej kwestii.
Kolejny
z weteranów tej gry nie zawiódł. Już na świetnym „Desire”
udowodnił, że potrafi doskonale łączyć ambitny, zaangażowany
rap z mocnymi, funkującymi bitami. Soczysty, głęboki, zaangażowany
i przemyślany album. Na „W.A.R” Monch tylko potwierdził swoją
klasę i pozycję. Wśród producentów m.in Diamond D, Marco Polo,
Exile czy M-Phazes.
Big
K.R.I.T. - ReturnOf4Eva
MC
i producent rodem z Missisipi pozamiatał w 2011 roku. Jak się
okazuje, nie postanowił spocząć na laurach i już możemy cieszyć
się nowym mixtapem- „4evaNaDay”. Liczne featuringi i „Return…”
uświadamia nam, że 2011 rok należał do tego pana.
Kendrick
Lamar – Section.80
Rzadko
kiedy coś lub ktoś potrafi zaskoczyć Kapitana Kirka. Lamarowi to
się udało. Niesamowite flow, niby strasznie laidbackowe, a jednak
na tyle charyzmatyczne i mocne, że wyrywa z butów.
Hassaan
Mackey & Apollo Brown – Daily Bread
W
zasadzie to wystarczyłoby tylko napisać, że za bity odpowiada
Apollo Brown. I to byłaby dostateczna rekomendacja. Świetne,
boom-bapowe bity oraz rap Mackeya tworzą niesamowity klimat tej
produkcji. Katować do „bulu” jak ma zwyczaj mawiać Mr.
President. W ogóle duża dawka produkcji wychodzących z labelu
Mello Music Group jest godna polecenia, jak chociażby: Oddisee -
"Rock Creek Park” .
ps.
Apollo
nagrał album z O.C i wyjdzie pod koniec marca, także szykuje się
niezłe wydarzenie!!!
Swollen
Members – Dagger Mouth
Już po odsłuchu pierwszego tracku-“Do or Die” wiedziałem, że szykuje się coś dobrego. Po przeciętnym Armed To The Teeth, kanadyjscy wymiatacze powrócili z przytupem i skutecznie się zrehabilitowali. Generalnie główne propsy dla Rob the Vikinga za warstwę muzyczną, która świetnie współgra z mrocznymi tekstami Prevaila i MadChilda. Zdaję sobie sprawę z tego, że „swollenowi puryści” uznają tylko Balance czy Bad Dreams, ale do cholery to jest moje podsumowanie !!!
Common-
The Dreamer, The Believer
Pogłoski
o mojej śmierci były przesadzone - jak mawiał klasyk
gatunku(zawsze chciałem to napisać!). To samo mógłby rzecz raper
rodem z Chicago. Common powrócił proszę Państwa. I to w wielkim
stylu. Common o jakim już pomału zapomnieliśmy, nawiązujący
stylem i rapowaniem do najlepszych czasów. W
połączeniu z produkcjami No I.D –The Dreamer, The Believer to
swoisty back
to the essence.
Na
najwyższym poziomie. I ja to kupuję.
Jamie
Woon – Mirrorwriting
Pamiętam
moją pierwszą styczność z tym albumem. Znajomy puścił mi go na
swoim iPodzie i choć miałem wątpliwości i byłem negatywnie
nastawiony, to muszę przyznać, że teraz mu za to dziękuję(
thanks Bro). Świetna płyta, z tajemniczym i zakrawającym o
elementy mistyki singlem- Night Air. „Mirrorwriting” to genialne
połączenie dubstepu, muzyki house z elementami r&b i soulu.
Wszystko bardzo wyważone i w odpowiednich proporcjach. Dla mnie Woon
to taki muzyczny Jarmusch- przy pełnym minimalizmie w środkach
potrafi barwnie i dogłębnie przekazać swoje refleksje odbiorcy.
Atmosphere
- The Family Sign
Nie
tylko Kevin Love i Ricky Rubio doprowadzają Minneapolis do wrzenia.
Charyzmatyczny duet; Slug & Anty rozsławiają Minnesotę równie
mocno.
Po
absolutnie genialnym ‘When
Life Gives You Lemons, You Paint That Shit Gold” miałem
pewne obawy co do tej produkcji. Slug, jak mało kto, potrafi w
plastyczny i przekonujący sposób zaserwować nam storytelling,
który w dodatku często „opakowany” jest w zgrabną metaforę.
Tak jest również w przypadku The
Family Sign.
Teksty nad wyraz osobiste i refleksyjne, pełne smutku i
przygnębienia. The
Family Sign
to dobra płyta i na pewno godna uwagi, jednak ja wyczułem lekką
monotonię i wtórność, a wydaje się, że Slug zatracił swoje
dotychczasowe atuty: bezkompromisowość, bezczelność okraszoną
sporą dawką sarkazmu. Mam nadzieję, że tylko na The
Family Sign.
A może to po prostu bezsensowny przejaw mojego malkontenctwa, bo
przecież 90% raperów może tylko pomarzyć o takiej płycie…
Pozostałe albumy:
Sepalot
– Chasing Clouds
Pete
Philly – One
Silent
Knight - Busy Is My Best Friend
Thundercat
– The Golden Age of Apocalypse
Mayer
Hawthorne – How Do You Do
Akua
Naru – The Journey Aflame
Oto
lista kilku kawałków, które najbardziej kojarzą mi się z 2011
rokiem:
Pharoahe
Monch – Evolve
„Moja
twórczość płynie prosto z duszy”. Nie sposób nie wierzyć
Faraonowi. Świetny bit Exile. Mroczny klimat wraz z żeńskimi
chórkami daje nam istna mieszankę wybuchową, a ciarki na plecach
są oczywistością:
„My
shit is straight from the soul, God damn it
It's
the one time only
Vernacular
original miraculous spectacular flow(…)
So
what I'ma do is separate the false from the Judas,
You've
amassed nothing trying to ball like UMass”
Lenny
Kravitz – Superlove
Tak,
tak. Gdzieś w otchłani hustlerskiej duszy Kapitana Kirka tli się
światełko i miłość do dawnych love soundtracków. Klasyk
namaszczony niewątpliwymi wpływami muzyki Prince’a czy Marvin’a
Gaye’a. Poza tym, Lennemu wyszła całkiem dobra płyta- sprawdźcie
ją.
SBTRKT
– Wildfire
Świetny
singiel promujący krążek Aarona Jerome’a, ukrywającego się pod
pseudonimem SBTRKT. Dobry, pulsujący kawałek z magicznym wokalem
Yukimi Nagano.
Starkey
– Open the Pod Bay Doors
Brawo
za klip (!) i niesamowity klimat kawałka. Zresztą ktoś w
komentarzach pod klipem dał nam znakomitą radę: „press play,
lean back, close eyes.. welcome to your
sub-conscience...”.
Ja tak na pewno zrobię.
Kendrick
Lamar – Blow My High ( Members Only )
“Look
at my life then look at yours
Get
some ambition, why you bored?
Time'll
never wait on no man
Society
will never hold your hand”
No
i ten refren prosto od Pimp C (R.I.P)
The
Roots – The Otherside (feat. Bilal & Greg Porn)
Bilal
pojechał ostro po bandzie. W zasadzie to móglbym tu wstawić
większość tracków z “undun”. Trochę nie zgadzam się z
opinią Klep Mastera (tutaj),
że „undun” trzeba słuchać od początku. Tutaj również
wrzucenie losowego numeru( a przynajmniej większości z nich ) jest
jebnięciem samym w sobie…
Talib
Kweli - Beautiful (feat. Big K.R.I.T., Outasight & Mela
Machinko)[Prod. M-Phazes]
Raperzy
zaangażowani w ważnej sprawie, a przy tym niesamowita Mela
Machinko.
Kawałek
oparty na motywie Johna Mayera - I Don't Trust Myself, u mnie nie
schodzi nadal z odsłuchu. Zresztą jak cały album „The Journey
Aflame”. Bardzo klimatyczny i hipnotyzujący krążek, który
zdecydowanie „naraża” słuchacza na spędzenie z nim mnóstwa
czasu
Cyne – Chapter II: Teeth
W
zasadzie mógłbym tu wlepić cały album. Idealne przykład na
doskonałą równowagę między melodią a liryką…
Ciąg dalszy nastąpi...
Stay
tuned
1Miłość
Kirk
Douglas
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz